Dwa lata temu podczas wyborów samorządowych na całej linii zawiódł wyborczy system informatyczny, opracowany przez zewnętrzną firmę, a wyniki głosowania poznaliśmy z ponad tygodniowym opóźnieniem. Naprawienie szkód znaczy pokrycie ich z własnej kieszeni. KBW na razie nie dzieli się kwotą, jakiej będzie żądało od byłego wiceszefa Krajowego Biura Wyborczego. Z informacji dziennikarza RMF FM wynika, że chodzi o około 300 tysięcy złotych. Cały wadliwy system informatyczny kosztował 430 tysięcy, ale właśnie 300 tysięcy wypłacono jego twórcom przed wyborami i przed odebraniem programu - to znaczy wtedy, kiedy system nie był gotowy. Miał za to odpowiadać właśnie Romuald D. Wcześniej usłyszał on prokuratorskie zarzuty niedopełnienia obowiązków. Proces w tej sprawie rusza 21 września - oskarżycielem posiłkowym i jednocześnie poszkodowanym jest Krajowe Biuro Wyborcze, które właśnie w tym procesie będzie żądało naprawienia szkód. Jeśli więc były wiceszef KBW zostanie skazany, będzie musiał głęboko sięgnąć do kieszeni. (j.) Paweł Balinowski