- Nie od roku, nie od dwóch, a od zawsze, od lat 90. to miejsce jest wizytówką Polski. Odzienie tych ludzi to jest szacunek dla tego miejsca - zauważyła Kopacz. Ja zawsze przywiązuję do tego wagę i nie tylko wśród naszych urzędników powinna panować taka dobra zasada, że aby występować w Sejmie, trzeba się godnie ubrać - dodała. - Miałam wczoraj taką wycieczkę dzieci z domu dziecka. Te dzieci przyjechały do mnie z Mazur i proszę mi wierzyć, że z wielkim rozczuleniem, ale też wielką sympatią obserwowałam tych małych chłopców, którzy byli w garniturach, białych koszulach i krawatach. I nie dlatego, że nie mieli się w co innego ubrać, tylko dlatego że ktoś z ich opiekunów powiedział: "Jedziesz do takiego miejsca, w którym trzeba godnie wyglądać" - kontynuowała. Marszałek Sejmu podkreśliła, że zakup nowych ubrań dla pracowników raz na dwa lata nie jest żadną ekstrawagancją. -Te szokujące kwoty, na ekskluzywny garnitur - 300 zł i garsonkę z bluzką i spódnicą letnią - 400 zł, są wydawane na dwa lata. Ta schludność dotyczy pań w Kancelarii Sejmu, w recepcji, pań pokojowych oraz obsługujących komisje. O szczegóły można dopytać. Szef kancelarii jest gotowy przedstawić wszystkie dokumenty - podkreśliła. Ubrania dla pracowników za pieniądze podatników Rozpisanie przez Kancelarię Sejmu przetargu na nowe ubrania dla pracowników parlamentu ujawniła wczoraj reporterka RMF FM. Zlecenie zakłada uszycie 200 idealnie skrojonych garsonek, 400 bluzek oraz kilkudziesięciu garniturów, spódnic i spodni. Firmy, które chcą stanąć do przetargu, będą musiały przysłać wzory ubrań. Najpierw pod kątem określonych wymogów ocenią je sejmowi eksperci. Później sprawdzona zostanie także ich funkcjonalność i estetyka. Zwycięzca przetargu będzie musiał natomiast pobrać miarę od wszystkich pracowników, dla których przewidziano nową garderobę. Kancelaria Sejmu przesłała do naszej redakcji pismo, wyjaśniając, że zarządzenie o strojach 10 lat temu wydał jej ówczesny szef. W dokumencie wyjaśniono komu się należą i co jaki czas mają być wymieniane.