Dłużnicy Amber Gold lada moment dostaną pismo od syndyka spółki i to nie będzie miła wiadomość. Dowiedzą się, że natychmiast muszą spłacić wszystkie pożyczki. Nie w ratach, jak się umawiali, ale całościowo. Ich dług jest wymagalny już od wczoraj, kiedy sąd w Gdańsku ogłosił upadłość Amber Gold. Niektórzy klienci mogli mieć nadzieję, że skoro firma upadła, a jej prezes jest za kratkami, to ich pożyczka pójdzie w niepamięć. Tym bardziej, że od lipca nie mogli spłacać długu, firma bowiem nie miała nawet konta w banku. Niestety, tak nie będzie: każdy dostanie list z nowym numerem konta i wezwaniem do natychmiastowej zapłaty. To duży problem, bo pożyczki w Amber Gold brały głównie osoby biedniejsze, które z powodu niskich dochodów i wcześniejszych długów nie mogły dostać pieniędzy z normalnego banku. Tacy klienci mogą wpaść w spiralę zadłużenia, a w razie braku pieniędzy spodziewać się komornika. Sądowy syndyk przekonuje, że nie może odpuścić pożyczkobiorcom Amber Gold, bo musi natychmiast zebrać pieniądze dla klientów, którzy mieli w tej firmie lokaty. Ci klienci są widać ważniejsi. Nowe Życie Amber Gold oferował dwie pożyczki o nazwach brzmiących dziś jak ponury żart: "Na co chcesz" i "Nowe Życie". Były one bardzo wysoko oprocentowane. Klienci w złej sytuacji finansowej mogli bez zaświadczenia o dochodach dostać aż 10 tysięcy złotych. Najgorsze w całej sprawie jest to, że parabank Marcina P. oferował także kredyty konsolidacyjne, polegające na tym, że klienci mogli dostać w tej firmie jeden wielki kredyt na spłatę wszystkich pozostałych. Osoby, które się w to wpakowały, mogą wpaść w poważne tarapaty. 2 sierpnia Amber wstrzymał udzielanie pożyczek. To był pierwszy sygnał, że spółka chyli się ku upadkowi i dowód na to, że brakuje jej pieniędzy. Syndyk Amber Gold nie chce powiedzieć, ile osób miało pożyczki w spółce i jaka była ich kwota. Zostanie to ujawnione dopiero za sześć dni, gdy gdański sąd ogłosi szczegółową sentencję decyzji o upadłości. CZYTAJ WIĘCEJ NA RMF24.PL