Chodzi o 50 euro, czyli jednodniową dietę na wyjazd do Francji. W przeliczeniu to nieco ponad 200 złotych. Wiceprzewodniczący Sprawiedliwej Polski przeprasza i tłumaczy, że to wszystko przez pośpiech. Arkadiusz Mularczyk skrócił wyjazd do Strasburga o jeden dzień, bo wracał na głosowania do Sejmu. To była sytuacja nagła, niezaplanowana. "Był telefon: wracajcie wracajcie, bo są ważne głosowania - opowiada w rozmowie z dziennikarzem RMF FM. Przez ten pośpiech - jak twierdzi - zapomniał o uporządkowaniu rozliczenia diet". - Oczywiście wyjaśniłem całość. Przeprosiłem i poprosiłem o potrącenie mi tych pieniędzy - dodaje poseł. Arkadiusz Mularczyk apeluje, żeby nie wiązać go z trójką posłów wyrzuconych niedawno z Prawa i Sprawiedliwości, którzy mieli brać tysiące złotych na fikcyjne podróże samochodami. Audyt poselskich wyjazdów wykazał, że trzech posłów miało dopuścić się sporych nadużyć, a pozostała szóstka "drobnych nieścisłości" - jak to określił niedawno Marszałek Sejmu Radosław Sikorski. Mularczyk jest w tej drugiej grupie. Krzysztof Berenda CZYTAJ TAKŻE NA RMF24.PL