Jak relacjonują ci, którzy już wrócili do Polski, to co działo się na tureckim lotnisku było skandaliczne. - Na lotnisku była wielka dezorganizacja, nikt nie chciał z nami rozmawiać, na początku był nawet problem z uzyskaniem wody, a później z uzyskaniem czegokolwiek do jedzenia - mówi jeden z turystów. Inny dodaje: Nikt nie był zainteresowany rozmową, natomiast pokazano nam kajdanki, zaczęto szarpać wózki, zaczęto szarpać nas, żebyśmy się stamtąd wynosili. Potwierdza to w rozmowie z naszym reporterem kolejny Polak: Policja - z nami, z kobietami i z dziećmi - rozmawiała z pozycji siły. Były pałki i paralizatory w ruchu. I straszyli więzieniem. Jak dodają turyści, zamierzają złożyć pozew zbiorowy przeciwko organizatorowi wyjazdu. Początkowo brak kontaktu z przedstawicielami biura podróży Informację o kłopotach polskich turystów dostaliśmy w poniedziałek rano. Z Turcji nie wyleciał samolot, którego wylot zaplanowany był na niedzielę na godzinę 19.30. Jak mówiła nam jedna z turystek, przez kilka godzin nie było żadnego kontaktu z przedstawicielami biura podróży, w którym wykupiła wczasy. Nad ranem - według turystki - zjawił się jeden z rezydentów biura i zaproponował przejazd na dwie godziny do hotelu. Była jednak informacja potwierdzona też przez konsula, że samolot wyleci nad ranem, dlatego turyści zostali - mówiła nam. Samolot z pierwszą grupą turystów wyleciał ostatecznie w poniedziałek wieczorem. Paweł Balinowski