Przed godz. 14 zakończyło się spotkanie szefa PO, premiera Donalda Tuska z szefem PSL, wicepremierem Waldemarem Pawlakiem w sprawie porozumienia dotyczącego reformy emerytalnej; według informacji ze źródeł rządowych na razie nie jest planowana konferencja prasowa. Według informacji RMF FM, władze Platformy Obywatelskiej i PSL ustaliły, że na wcześniejszą emeryturę kobiety będą mogły przejść w wieku 60 lub 62 lat (tu wersje koalicjantów się różnią), a mężczyźni w wieku 65 lat. Wysokość takiej emerytury będzie zależała od wielkości zgromadzonego kapitału. Kto dłużej pracował i zarabiał więcej - dostanie więcej. Nie będzie to jednak całość świadczenia, a 70 procent. Ta liczba dotyczy osób, które nie będą chciały lub nie będą mogły pracować po osiągnięciu wspomnianych progów wiekowych. Ci natomiast, którzy uznają, że mogą pracować, ale na pół etatu, będą mogli liczyć dodatkowo na połowę wypracowanej emerytury. Podobnie osoby, które zdecydują się na 3/4 etatu, będą mogły liczyć dodatkowo na 30 procent uposażenia. Później, po osiągnięciu 67. roku życia kapitał tych, którzy skorzystali z częściowych świadczeń, zostanie przeliczony jeszcze raz, czyli pomniejszony o to, co zostało już przez te osoby wykorzystane. Z powodu różnych wizji reformy emerytalnej w ubiegłym tygodniu w koalicji mocno zazgrzytało. O reformie rozmawiali Tusk i Pawlak, ale negocjacje zakończyły się fiaskiem, bo premier odrzucił propozycje ludowców w sprawie złagodzenia reformy. Rzecznik rządu Paweł Graś przekazał po spotkaniu liderów obu partii, że szef PSL poinformował premiera, że obecnie "nie jest gotowy" do poparcia rządowego projektu reformy. Pawlak z kolei przekonywał, że porozumienie jest wciąż możliwe. Dzień później zebrał się zarząd Platformy, który - jak informował szef klubu PO Rafał Grupiński - upoważnił Donalda Tuska do "przeprowadzenia konsultacji z innymi klubami parlamentarnymi w sprawie budowania większości dla reformy emerytalnej". Niemal natychmiast gotowość do rozmów w tej sprawie - oczywiście pod pewnymi warunkami - zgłosiły Ruch Palikota i SLD. Koalicyjne przeciąganie liny w sprawie reformy emerytalnej trwało jednak od wielu miesięcy. Wkrótce po listopadowym exposé premiera, w którym zapowiedział zmiany, ludowcy zgłosili kilka propozycji w tej sprawie. Pojawił się między innymi pomysł obniżania wieku emerytalnego kobiet o trzy lata za każde urodzone dziecko (ale nie więcej niż w sumie o dziewięć lat), czy dopisywania do kapitału emerytalnego kobiet 10 procent składek zgromadzonych na ich koncie w momencie przejścia na emeryturę. Ludowcy zaproponowali też inny wariant reformy - podwyższenie wieku emerytalnego o dwa lata do 2020 roku i odłożenie w czasie decyzji w sprawie dalszych zmian. Propozycje koalicjanta nie znalazły uznania w oczach polityków Platformy. Donald Tusk sygnalizował jednak gotowość do złagodzenia reformy. Mówił o możliwości wprowadzenia częściowej emerytury dla osób po 60. roku życia, które nie będą mogły znaleźć pracy. Na taką emeryturę mogłyby jednak przejść tylko te osoby, które zgromadziłyby kapitał pozwalający na wypłatę minimalnego świadczenia, i nie mogłyby jej łączyć z pracą. Czytaj też na rmf24.pl