Wczoraj wieczorem w Sopocie do pobitego, młodego mężczyzny wezwana została załoga karetki pogotowia. Mężczyzna miał także rany cięte, najpewniej zadane nożem. Na miejsce przyjechała też policja. Okazało się, że ranny to podchorąży z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, którego od kilku dni poszukiwali policjanci. Kandydat na zawodowego żołnierza w nocy z soboty na niedzielę wyszedł ze swojej jednostki, bez zgody przełożonego. Wczoraj wieczorem trafił do szpitala i przeszedł operację. Jego życiu nic nie zagraża. Wciąż jednak nie wiadomo, co działo się z podchorążym przez ostatnie dni. Wyjaśniają to teraz policjanci. Ustalają także w jaki sposób mężczyzna odniósł obrażenia. - Mężczyzna tłumaczył, że został zaatakowany, napadnięty na zasadzie rozboju. Doznał obrażeń. To jednak na razie tylko jego relacja, możemy traktować ją jako jedną z wielu potencjalnych okoliczności. Wiemy też w jakiej ten człowiek jest sytuacji, jeśli chodzi o jego ewentualną przyszłość jako żołnierza - mówi Michał Rusak z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni. Podchorąży, student III roku, za opuszczenie jednostki bez zgody dowódcy i kilkudniową nieobecność może zostać wyrzucony z Akademii Marynarki Wojennej. Będzie musiał wtedy zwrócić koszty dotychczasowej nauki. To kilkadziesiąt tysięcy złotych. Kuba Kaługa CZYTAJ WIĘCEJ NA RMF24.PL