Mariusz Piekarski: Premier ma podpisać zarządzenie, które ma umożliwić merytoryczną pracę części komisji Millera pod przewodnictwem Macieja Laska. Ta komisja ma odkłamywać, jak mówi premier, kłamstwa smoleńskie, powtarzane chociażby przez parlamentarny zespół Antoniego Macierewicza. To dobry pomysł, żeby jej członkowie spierali się teraz z tymi, którzy nie akceptują raportu komisji Millera? Bartosz Kownacki, poseł PiS i pełnomocnik części rodzin smoleńskich: Ja bym po pierwsze wolał, żeby pan premier bardziej zaangażował się w to, aby uzyskać wrak samolotu od strony rosyjskiej, aby bardziej zaangażował się w to, żeby tę sprawę postawić na arenie międzynarodowej i powołać wspólną komisję międzynarodową, w której uczestniczyłaby także strona polska i rosyjska, a nie angażował się w przedsięwzięcie, które nie bardzo rozumiem. Na jakiej podstawie prawnej, na podstawie której ustawy pan premier wydaje to zarządzenie? Nie jest tak, że jeżeli pan premier chce jakąś komisję powołać czy jakieś ciało, to po prostu wydaje sobie zarządzenie. Musi być gdzieś jakaś delegacja dla tejże komisji czy para-komisji. Tyle, że to nie jest powołanie komisji, która ma na nowo badać katastrofę smoleńską. Ona ma polemizować z tym, co mówią ludzie, którzy nie zgadzają się z ustaleniami komisji Millera. - No to tym bardziej chciałbym znaleźć podstawę prawną do wydania takiego zarządzenia. Która ustawa przewiduje taką możliwość, żeby pan premier Tusk tworzył ciała de facto polityczne. Najlepiej broniłby przed zarzutami zespołu Macierewicza i prokuratury rzetelny, kompetentny dokument komisji Millera. Jej raport od samego początku był wadliwy, nieprawdziwy, zawierający szereg błędów - on się po prostu dzisiaj nie broni. Jeżeli to byłby dobry dokument, to tak jak wyrok sądu - nad nim się już nie dyskutuje, on jest. Jak jest wyrok sądu, to się go co najwyżej cytuje w innych sprawach i przywołuje. Ale pan kwestionuje prawo premiera i ludzi, którzy pracowali w komisji Millera, żeby formalnie odpowiadać na wszystkie zarzuty ekspertów, chociażby powoływanych przez komisję Antoniego Macierewicza? - Tak, kwestionuję to, żeby robili to z publicznych pieniędzy. Skoro wykonali wpierw swoją pracę w sposób taki, że się ona dzisiaj nie broni, to niech teraz ze swoich pieniędzy tę komisję powołują. Raz jeszcze mówię: oni wzięli za to pieniądze, mieli swój czas i mogli wykonać swoje badania tak, że dzisiaj przy każdym zarzucie zespołu Macierewicza, czy prokuratury mogliby się odnieść do konkretnego akapitu, do konkretnej strony w raporcie i powiedzieć: "jest tak, a nie inaczej". Rozumiem, że to pan Lasek i ludzie, którzy będą z nim współpracować, będą weryfikować to, co oponenci komisji Millera zarzucają temu raportowi? - Czas na weryfikację przez pana Laska i zespół komisji Millera już minął. Był kiedy indziej. Pan odbiera im prawo weryfikowania tego, co głoszą ludzie, którzy nie przyjmują prawdy o katastrofie smoleńskiej zapisanej na kartach raportu komisji Millera? - Jeżeli już coś by chcieli weryfikować, to mogliby na przykład zweryfikować obecność generała Błasika w kokpicie, bo oni ją stwierdzili, a prokuratura wykluczyła. To tym mogliby się zająć. Ale wtedy pan premier nie widział potrzeby, żeby weryfikować pracę komisji. Gdyby ona pracowała w sposób rzetelny, to dzisiaj potrzebna byłaby jedna osoba, która wskaże: "zespół Macierewicza mówi to i to, a na stronie 23 raportu, w tym akapicie jest odpowiedź na to pytanie". - Do tego nie potrzeba całego zespołu ludzi, no chyba, że są jakieś problemy z kwalifikacjami intelektualnymi osoby, która musiałaby odczytać ten raport. Proszę odnieść się w konkretnym fragmencie na przykład do ustaleń komisji w zakresie rozpoznania głosu generała Błasika i wytłumaczyć, dlaczego są takie rozbieżności.Czy nie warto, aby jednak ten raport komisji Millera przeanalizować raz jeszcze formalnie i zderzyć z pojawiającymi się od półtora roku zarzutami pod jego adresem? - I ma to robić prywatna państwowa komisja pana premiera Tuska pod przewodnictwem pana Laska? No, nie wydaje mi się, żeby to miało sens. Raz jeszcze mówię - jeżeli komisja uważa, że wykonała swoją pracę dobrze, to dzisiaj nie musi nic weryfikować, tylko powinna odsyłać do konkretnych ustaleń w tym raporcie, konkretnych wniosków czy konkretnych opinii, które sporządziła i pokazać, że jest zupełnie inaczej. Komisja po prostu tego nie zrobiła. Gdyby tak było, to na przykład po ustaleniach prokuratury dotyczących generała Błasika, członkowie komisji mogliby odesłać do swojej opinii czy do swojego ustalenia w raporcie i pokazać, że jest zupełnie inaczej, udowodnić dlaczego prokuratura się myliła. Widać, że powoli przyjmują do wiadomości to, że mylili się i zrobili swoją pracę nierzetelnie. RMF24: Dowiedz się więcej, kliknij!