Polityk PSL nie poczuwa się do winy, więc na razie nie zapowiada rezygnacji z kierowania klubem. Poseł Bury nie chce jednak sprawy szerzej komentować. Pytany przez dziennikarzy RMF o spotkania z wiceszefem policji, zasłania... się niepamięcią. - Po paru latach polityk niestety ma głowę taką zamąconą. Tyle lat pamiętać sprawy, spotkania... nie komentuję takich rzeczy - mówił Bury. Dopytywany, czy wykorzystywał wpływy w policji w rozgrywkach politycznych odpowiada, że "nigdy nie wpływał na bieg tego typu wydarzeń". Szefowa MSW żąda wyjaśnień Po publikacji RMF FM wczoraj minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska zażądała wyjaśnień od Komendy Głównej Policji, a prokuratura apelacyjna w Katowicach złożyła zawiadomienie o wycieku informacji ze śledztwa. Do bulwersujących wydarzeń doszło w połowie 2013 roku. Ówczesny marszałek podkarpacki Mirosław Karapyta odszedł ze stanowiska po tym, jak CBA i prokuratura postawiły mu zarzuty korupcji i molestowania seksualnego. Wtedy w Sejmiku Województwa Podkarpackiego władzę przejęło Prawo i Sprawiedliwość - w najważniejszym głosowaniu PiS zdobyło poparcie dwóch samorządowców, do tej pory związanych z PO i PSL. Jednym z nich był znajomy Jana Burego, Lucjan Kuźniar. Jak ustalili dziennikarze RMF FM, po tej "zdradzie" ze strony samorządowca, Bury zadzwonił do wiceszefa policji gen. Schosslera i powiedział, żeby przyjrzeć się firmie żony Kuźniara, w której miało dochodzić do nieprawidłowości finansowych. Po tym telefonie policjanci z CBŚ zajęli się więc firmą żony Kuźniara. Wygląda to jak chęć zemsty Jana Burego na politycznym przeciwniku. - Jeśli Jan Bury miał informacje o nieprawidłowościach w firmie żony wicemarszałka, powinien organom ścigania złożyć formalne zawiadomienie. Jeśli tego nie zrobił, zachował się jak tajny informator policji - tłumaczą informatorzy RMF FM. Sprawą zajęła się więc prokuratura w Katowicach. Śledczy badają wątek korupcji politycznej i wykorzystywania stanowisk publicznych do swoich celów. Grzegorz Kwolek