21-latek przyznał, że kiedy jechał, widział zbliżające się auto na sygnałach świetlnych - dlatego zatrzymał się po prawej stronie, przy krawężniku jezdni. Wszystko po to, żeby przepuścić samochód jadący na sygnale. Za kierowcą seicento miały zatrzymać się inne samochody. Mężczyzna zeznał, że kiedy minęło go pierwsze auto na sygnale, chciał włączyć się do ruchu. Nie wiedział jednak, że obok przejeżdża nie jeden samochód tylko kolumna aut. Wtedy zrównał się z rządową limuzyną, którą jechała szefowa rządu - samochody otarły się. Według zeznań 21-latka kierowca BOR odbił w lewo i wjechał w drzewo. Mężczyzna przyznał też, że w momencie wypadku słuchał muzyki. Prokuratorzy zajmujący się sprawą większość czynności wykonywali już od piątku. Mają gotowy cały przebieg zdarzenia. Opinię przygotowują dla nich biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych. Michał Dobrołowicz Zarzutów jednak nie ma Krótko po wypadku policja informowała, że 21-latek usłyszał zarzut spowodowania wypadku i przyznał się do winy. Tymczasem prokuratura w niedzielę zdementowała, by kierowcy seicento zostały postawione jakiekolwiek zarzuty. Ma o tym dopiero zadecydować prokurator po zgromadzeniu całego materiału dowodowego. Z kolei opozycja, po skontaktowaniu się z mężczyzną, przekazała mediom, iż 21-latek "absolutnie nie przyznał się do winy" - to słowa posła PO Borysa Budki.