Przypomnijmy, po tym, jak 10 maja nie odbyły się - po raz pierwszy w historii III RP - zarządzone już przez marszałka Sejmu wybory, nową datę głosowania w pierwszej turze tegorocznych wyborów prezydenckich marszałek Elżbieta Witek wyznaczyła na 28 czerwca. Druga tura - jeśli do niej dojdzie - miałaby zostać przeprowadzona 12 lipca. Nie wszędzie jednak Polacy będą mieli możliwość wzięcia udziału w tym głosowaniu. "Wybory np. nie odbywają się w Kuwejcie, Peru czy Chile" - przyznał dzisiaj w czasie konferencji prasowej wiceszef polskiej dyplomacji Piotr Wawrzyk, zaznaczając równocześnie, że "to nie wynika z decyzji polskiego MSZ: to wynika z odmowy (udzielenia) zgody na przeprowadzenie tych wyborów ze strony władz tych państw". "To, czy w ogóle wybory możemy w danym państwie przeprowadzić, to nie jest decyzja polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych - to władze danego państwa decydują o tych dwóch aspektach, czyli: czy zgadzają się w ogóle na przeprowadzenie u siebie wyborów, a jeżeli tak, to w jakiej postaci, w jakiej formie z tych, które dopuszcza polskie prawo" - wyjaśniał wiceszef polskiego MSZ. Co więc mogą zrobić Polacy mieszkający w krajach, w których polskie wybory się nie odbędą? Mogą jedynie wyjechać do innego kraju - o ile mają taką możliwość i zdążą się tam zarejestrować. W przeciwnym wypadku zostaną pozbawieni prawa do głosowania. Również decyzjami władz innych państw tłumaczył Piotr Wawrzyk fakt, że w niektórych krajach głosować będzie można wyłącznie korespondencyjnie. "Mamy głosowanie dopuszczone wyłącznie jako korespondencyjne przez władze takich krajów, jak: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy Niemcy. Ale podkreślam: to nie my jako Ministerstwo Spraw Zagranicznych zdecydowaliśmy o tym, że w tych krajach (tylko) takie głosowanie będzie mogło być przeprowadzone" - zaznaczył. Uwaga: To ważne dni w wyborczym kalendarzu! Jak wynika z kalendarza opublikowanego przez Państwową Komisję Wyborczą na jej stronach, właśnie dzisiaj, 15 czerwca, mija termin na zgłoszenie właściwemu konsulowi zamiaru głosowania korespondencyjnego za granicą. Do 16 czerwca natomiast, a więc do jutra, mamy czas, by za pośrednictwem urzędu gminy zgłosić właściwemu komisarzowi wyborczemu zamiar głosowania korespondencyjnego w kraju. 16 czerwca jest również ważnym terminem dla tych z nas, którzy przed wyborami-widmo z 10 maja wpisani byli do spisów wyborców w obwodach głosowania za granicą: do jutra mają czas na zawiadomienie konsulów, jeśli przed 28 czerwca zmieniają miejsce pobytu lub zamierzają zagłosować korespondencyjnie. Dotychczas chęć głosowania za granicą zgłosiło 290 tysięcy ludzi. Polacy za granicą mówią o problemach z rejestracją Wielu Polaków za granicą ma jednak obawy dotyczące możliwości głosowania w zbliżających się wyborach. Od Polaków w Brukseli korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon usłyszała m.in., że trzeba być naprawdę zdeterminowanym, by pokonać system i się zarejestrować. "Miałem problemy, a potwierdzenie znalazłem w spamie" - powiedział dziennikarce RMF FM Jan Tymowski, jeden z sygnatariuszy listu wysłanego 5 czerwca do polskiego konsula w Brukseli, w którym Polonia wyraża obawę, że z powodu braku czasu i chaosu nie wszyscy będą mogli w wyborach prezydenckich zagłosować. W rozmowie z korespondentką RMF FM Jan Tymowski podkreślił również, że konsulowie mają bardzo mało czasu na rozesłanie kart do głosowania: muszą rozesłać je do 22 czerwca, a także, że zmniejszona liczba komisji wyborczych - w Brukseli będzie ich tym razem trzy, podczas gdy w przeszłości było 5 - utrudni sprawne liczenie głosów. Edyta Bieńczak, Krzysztof Berenda, Katarzyna Szymańska-BorginonCzytaj więcej na stronie RMF24