Zgodnie z nowymi wytycznymi Ministerstwa Zdrowia dla oddziałów pediatrycznych dotyczącymi zabezpieczenia szpitalnego, do końca roku szpitale dziecięce lub te, które mają oddziały pediatryczne, muszą zatrudnić większą liczbę pielęgniarek. Od stycznia bowiem na 20 szpitalnych łóżek będzie musiało przypadać 16 pielęgniarek, a w oddziałach zabiegowych - osiemnaście. A ponieważ pielęgniarek na rynku pracy brakuje, w placówce w Krakowie-Prokocimiu konieczne jest ograniczenie liczby przyjmowanych pacjentów. Okres przejściowy nie rozwiązał problemu Rozporządzenie ministra zdrowia z 11 października 2018 roku w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu leczenia szpitalnego wprowadziło zmiany dot. minimalnych warunków obsady personelu pielęgniarskiego i położniczego na oddziałach szpitalnych od 1 stycznia 2019 roku. By ułatwić oddziałom dziecięcym dostosowanie się do nowych norm, wprowadzone zostały przepisy przejściowe. Zgodnie z nimi, placówki zajmujące się leczeniem dzieci w okresie od 1 stycznia 2019 do 30 czerwca 2019 miały zapewnić warunki, w których na 20 szpitalnych łóżek przypadało 12 pielęgniarek, zaś w przypadku oddziałów zabiegowych wskaźnik ten mówił o 14 pielęgniarkach. W drugiej połowie roku - jak wynikało początkowo z przepisów - na 20 łóżek na oddziałach zachowawczych przypadać miało 16 pielęgniarek, zaś na oddziałach zabiegowych - 18. Ponieważ jednak placówki medyczne miały trudności z zapewnieniem odpowiedniej liczby pielęgniarek i położnych, okres przejściowy wydłużony został do 31 grudnia 2019. Mimo to wiele szpitali nie poradziło sobie z zatrudnieniem odpowiedniej obsady: na rynku pracy pielęgniarek bowiem brakuje. Teraz więc, by nie łamać prawa, szpitale muszą ograniczyć liczbę łóżek, dostosowując ją do liczebności personelu. "Mniej dzieci będzie mogło uzyskać pomoc" Anna Wojnar, zastępca dyrektora ds. pielęgniarstwa i opieki nad pacjentem w Szpitalu Uniwersyteckim w Prokocimiu, mówi wprost: "Dla naszego wysokospecjalistycznego szpitala, często szpitala ostatniej szansy, oznacza to, że zmniejszy się dostęp do świadczeń. Czyli mniej dzieci będzie mogło uzyskać pomoc". By spełnić nowe wymogi, nie musząc równocześnie ograniczać liczby przyjmowanych pacjentów, szpital w Prokocimiu musiałby do końca grudnia tego roku zatrudnić 46 nowych pielęgniarek. A tych na rynku pracy brakuje. Samo określenie norm jest potrzebne: ze względu na pacjentów, ale też na przemęczenie personelu pielęgniarskiego. Jak jednak zaznaczają władze choćby placówki w Prokocimiu: realizacja tych przepisów jest w rzeczywistości bardzo trudna. "Normy zatrudnienia powinny być - to porządkuje organizację pracy w szpitalach i zapewnia bezpieczną opiekę nad pacjentem. W szpitalach pediatrycznych te normy powinny być wyższe, bo tu pielęgniarki muszą włożyć więcej pracy. Chcemy, żeby opieka była bezpieczna" - mówi reporterowi RMF FM Markowi Wiośle Anna Wojnar. Równocześnie jednak zaznacza: "Obecne normy są dobre - zastanawiam się, czy ich podniesienie jest konieczne". Mniej przyjęć i dłuższe oczekiwanie na zabiegi Poprzednie wskaźniki weszły w życie w styczniu 2018 roku i już wtedy konieczne było zlikwidowanie 23 łóżek w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym. Zgodnie z wchodzącymi od nowego roku normami, szpital będzie musiał zapewnić obecność 16 pielęgniarek na 20 łóżek na oddziałach zwykłych. W przypadku oddziałów zabiegowych będzie to 18 pielęgniarek. Obecnie norma ta wynosi 12 pielęgniarek na 20 łóżek. "Pewnym rozwiązaniem byłoby podniesienie płac, by pielęgniarki przechodziły i pracowały w pediatrii, ale to spowoduje, że odejdą z innych szpitali, tak się nie rozwiąże problemu" - zauważa Wojnar. Zdaniem Wojnar jedynym wyjściem z sytuacji jest wprowadzenie w życie długofalowego programu, w ramach którego kształcone będą nowe kadry. Podkreśla również, że konieczna jest zmiana podejścia do zawodu pielęgniarki. Powinien cieszyć się większym szacunkiem, za którym powinno iść odpowiednie wynagrodzenie. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie zlikwidowane ma być 20 łóżek zabiegowych i 30 łóżek zachowawczych. Trzeba będzie także ograniczyć liczbę przyjęć oraz wydłużyć czas oczekiwania na planowe zabiegi. Minister zdrowia zaskoczony sytuacją krakowskiego szpitala Ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego zaskoczył problem Szpitala Uniwersyteckiego: "Liczba pielęgniarek w systemie pracujących jest taka, że można te normy zabezpieczyć, trudno mi odpowiedzieć, dlaczego akurat w jednym szpitalu w Krakowie nagle jest problem, skoro wszyscy inni sobie poradzili" - Łukasz Szumowski w rozmowie z RMF FM. Według ministra zdrowia zdarza się, że na oddziałach dziecięcych prawie połowa łóżek jest pustych. Nowe normy mają rozwiązać ten problem. "Pytanie, czy łóżka są likwidowane czy przekształcane w inne. Jeżeli mamy obłożenie 60-procentowe na jakimś oddziale, być może można te 30 proc. łóżek przekształcić w inne, gdzie jest obłożenie stuprocentowe. Idealne obłożenie w Europie to 90 proc. Gdy widzimy sytuację, w której 40 proc. łóżek stoi pustych, można powiedzieć, że jest to oczywiście bez sensu. Przekształcenie tych łóżek w inne, na innym oddziale, ma dużo większy sens niż trzymanie pustych łóżek i personelu w gotowości na przyjęcie pacjenta, gdy tego pacjenta nie ma" - wyjaśnia minister zdrowia. "Są szpitale, gdzie na pediatrii mamy 90 proc. obłożenia łóżek, a są oddziały, gdzie obłożenie wynosi 60 proc. Pediatria jest specyficzna przez swoją sezonowość. Mamy obłożenie wysokie w okresie zachorowalności jesiennej i wiosennej, a znacznie mniejsze w okresie letnim" - dodaje. Minister zdrowia deklaruje, że sprawdzi, jak pracuje szpital w Prokocimiu, a także jak wygląda praca innych placówek pediatrycznych tak, aby od stycznia przez nowe przepisy nie ucierpieli mali pacjenci. Autorzy:Marek Wiosło, Michał Dobrołowicz Opracowanie:Justyna Lasota-Krawczyk, Edyta Bieńczak Czytaj na stronie RMF24.pl