Dwa lata temu podczas wyborów samorządowych na całej linii zawiódł wyborczy system informatyczny, opracowany przez zewnętrzną firmę, a wyniki głosowania poznaliśmy z ponad tygodniowym opóźnieniem. Wadliwy system informatyczny Naprawienie szkód znaczy pokrycie ich z własnej kieszeni. KBW na razie nie dzieli się kwotą, jakiej będzie żądało od byłego wicedyrektora Krajowego Biura Wyborczego. Z informacji dziennikarza RMF FM wynika, że chodzi o około 300 tysięcy złotych. Cały wadliwy system informatyczny kosztował 430 tysięcy, ale właśnie 300 tysięcy wypłacono jego twórcom przed wyborami i przed odebraniem programu - to znaczy wtedy, kiedy system nie był gotowy. Miał za to odpowiadać właśnie Romuald D. Wcześniej usłyszał on prokuratorskie zarzuty niedopełnienia obowiązków. Proces w tej sprawie rusza 21 września - oskarżycielem posiłkowym i jednocześnie poszkodowanym jest Krajowe Biuro Wyborcze, które właśnie w tym procesie będzie żądało naprawienia szkód. Jeśli więc były wicedyrektor KBW zostanie skazany, będzie musiał głęboko sięgnąć do kieszeni. Natomiast firma NABINO, autor systemu informatycznego, który zawiódł podczas wyborów samorządowych w 2014 roku ma pokryć koszty, spowodowane przez awarię programu. Straty liczone w milionach złotych? Straty są jeszcze szacowane, ale można mówić o setkach tysięcy, a nawet milionach złotych. Chodzi o koszty, jakie w związku z awarią systemu poniosła nie tylko centrala Krajowego Biura Wyborczego, ale także jego delegatury. To choćby pieniądze zapłacone technikowi, którego trzeba było szybko zatrudnić, by walczył z awarią. Biuro liczy koszty na podstawie faktur, a ponieważ są to straty poniesione przez Skarb Państwa, chce by zajęła się tym Prokuratoria Generalna. KBW kilkukrotnie próbowało zawrzeć ugodę z firmą NABINO, ale firma odrzucała propozycje. Paweł Balinowski