Jak wykazała sekcja zwłok, chłopiec doznał co najmniej dwóch urazów głowy, a powstały one wskutek uderzenia z dużą siłą o płaską powierzchnię. Tym samym potwierdzają się wcześniejsze przypuszczenia śledczych, że dziecko mogło zostać rzucone o podłogę. "Biegli nie znaleźli na jego ciele starszych śladów przemocy, ale tych nie wykluczają. Więcej odpowiedzi dadzą badania histopatologiczne" - powiedział reporterowi RMF FM Piotrowi Bułakowskiemu Krzysztof Górski z Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Południe, która prowadzi śledztwo ws. śmierci chłopca. 29-latka, podejrzana o zabójstwo syna, nadal przebywa na obserwacji w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Nie przyznaje się do winy. Wiadomo, że kobieta przechodziła wcześniej badania w kierunku depresji poporodowej, ale choroby nie stwierdzono. Jej 32-letni mąż i ojciec Szymona został przesłuchany w charakterze świadka. W czasie, kiedy doszło do tragedii, mężczyzny nie było w domu. Chłopiec z widocznymi urazami głowy trafił w piątek do Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego. Po wstępnych badaniach okazało się, że miał m.in. pękniętą kość czaszki. Mimo starań lekarzy zmarł. Jak informował dziennikarz RMF FM, dramat rozegrał się w nowym budynku przy alei Sikorskiego. Rodzina mieszkała tam od niespełna roku. Piotr Bułakowski