Kandydatura prof. Stępkowskiego trafiła do Prezydenta już w październiku, po przejściu pośpiesznej procedury konkursowej przed Krajową Radą Sądownictwa. Prezydent powołał wówczas 19 z 20 wskazanych przez KRS kandydatów do Izby Kontroli Nadzwyczajnej, Stępkowskiego pomijając. Powodem było, jak wtedy ujawniliśmy, niespełnienie już pierwszego wymienionego w nowej ustawie warunku ubiegania się o stanowisko w Sądzie Najwyższym - posiadania wyłącznie polskiego obywatelstwa. Zgłaszając się i podając obywatelstwo polskie Stępkowski wciąż był też poddanym królowej brytyjskiej. Co więcej, wiedział o tym i on, i sama KRS, którą w odpowiednim formularzu informował, że dopiero czeka na skuteczne zrzeczenie się brytyjskiego obywatelstwa. Rada musiała wiedzieć o tym braku, jednak rekomendowała Prezydentowi powołanie Stępkowskiego. Ten jednak odmówił wówczas mianowania nowego sędziego. Nastąpi to dopiero dziś, po zamknięciu procedury zrzeczenia się obywatelstwa Zjednoczonego Królestwa przez Aleksandra Stępkowskiego. Z głębokiej szuflady Drugi z powoływanych dziś sędziów to Jacek Błaszczyk, który ma objąć wolne stanowisko w Izbie Karnej Sądu Najwyższego. Jego mianowanie to jednak zupełnie inny rozdział w trwającym od wielu miesięcy sporze o Sąd Najwyższy. Sędzia Błaszczyk został wskazany do zasiadania w SN jeszcze przez poprzedni skład KRS. Uchwała w jego sprawie nosi datę 26 maja 2017 roku. Od tego czasu jednak, przez 21 miesięcy Andrzej Duda zwlekał z odebraniem od niego ślubowania i powołaniem na stanowisko. Jacek Błaszczyk przez kilka lat (2013-2016) orzekał już w Izbie Karnej Sądu Najwyższego jako sędzia delegowany z Sądu Apelacyjnego w Łodzi. Od jutra będzie to robił jako pełnoprawny sędzia SN.