Około 14.15 pojazdy blokujące torowisko odjechały. Protestujący przenieśli się na negocjacje z przewoźnikiem do siedziby starostwa powiatowego w Pruszkowie - informuje TVN Warszawa. Wcześniej PKP uzależniało rozpoczęcie rozmów od przerwania protestu. "Cztery miesiące czekamy na pieniądze" Protestujący zablokowali tory na odcinku Pruszków - Grodzisk Mazowiecki. Przed godziną 11 na wysokości przejazdu w Pruszkowie stanęły dwie ciężarówki oraz traktor. Tuż obok pojawiło się kilkudziesięciu mężczyzn, wszyscy w odblaskowych koszulkach. Zapowiadali, że będą tak stać do momentu aż dostaną pieniądze za wykonane prace. - Czekamy cztery miesiące na pieniądze - mówił dziennikarzowi RMF FM jeden z protestujących. - Do jutra czekamy, a nawet do soboty. Możemy tu spać nawet - dodawał inny. Paraliż na torach Do południa największe problemy były na drodze dojazdowej trasie do torów, utworzył się ponad kilometrowy korek. Przez protest są opóźnienia w kursowaniu Pociągów Kolei Mazowieckich, Szybkiej Kolei Miejskiej i Intercity. - Oznacza to blokadę właściwie wszystkich torów podmiejskich oraz dalekobieżnych na odcinku Warszawa - Grodzisk Mazowiecki - mówił Kamil Migała, rzecznik prasowy SKM. - Wszystkie pociągi jadące w kierunku Grodziska, Żyrardowa i Skierniewic oraz w kierunku Krakowa, Katowic, ale też Łodzi, Wrocławia i Częstochowy będą musiały jeździć objazdami - informował. Opóźniają się wypłaty należności Zdaniem podwykonawców, firma PKP Polskie Linie Kolejowe celowo opóźnia wypłaty należności za wykonane prace na linii kolejowej Lublin-Warszawa. Po groźbie blokady budów, za które odpowiada włoska Astaldi, firma przekazała podwykonawcom wszystkie niezbędne dokumenty, których brakiem zasłaniały się PKP PLK, żeby wypłacić pieniądze. Tymczasem jak mówią podwykonawcy, PKP PLK domagają się kolejnych dokumentów, a gdy się je dostarcza, twierdzą, że znowu czegoś brakuje. Po poniedziałkowym spotkaniu podwykonawcy usłyszeli, że w sprawie płatności mają pójść do sądu. I jak podkreślają, ich cierpliwość się skończyła. Co zamierzają zrobić władze kolejowej spółki? Władze kolejowej spółki skierowały w miejsce planowanej blokady znaczne siły Straż Ochrony Kolei - powiadomiono też policję, argumentując, że chodzi o zagrożenie dla pasażerów pociągów.Sztab w siedzibie PLK przygotował objazdy dla poszczególnych pociągów. Chodzi o to, by pociągi nie utknęły przed blokadą, tylko mogły zjechać na inne trasy. Stanowisko ministra infrastruktury O blokadę Centralnej Magistrali Kolejowej był pytany w Porannej rozmowie w RMF FM minister infrastruktury. - Oszacowaliśmy, że firma Astaldi nie wypłaciła podwykonawcom kwoty ok. 160 mln zł - powiedział. - Stało się tak, że firma Astaldi zeszła z budowy linii kolejowej Kraków - Lublin na koniec września. Od początku października, a mamy 6 grudnia, wypłaciliśmy już 70 mln zł przedsiębiorcom, podwykonawcom. Wypłaciliśmy, korzystając z gwarancji finansowych, które Astaldi złożyło. Uruchomiliśmy gwarancję. 60 milionów- tłumaczył. Andrzej Adamczyk pytany o to, dlaczego te pieniądze do podwykonawców nie dotarły, odparł: - Dokumenty na 69 milionów są badane. Upłynęły trzy miesiące, wypłaciliśmy ponad połowę zobowiązań generalnego wykonawcy firmy Astaldi. Proszę pamiętać, że przed laty przedsiębiorcy czekali miesiące, lata na to, żeby wypłacono im pieniądze. Zapewnił, że nikt nie chce, by firmy zbankrutowały. Jednocześnie zaznaczył, że trzeba zbadać dokumenty. - Nie możemy publicznego grosza wypłacić tylko dlatego, że przychodzi przedsiębiorca i mówi, że 'należą mi się pieniądze, bo Astaldi mi nie wypłaciło tych pieniędzy'. Nie państwo polskie, tylko Astaldi. Generalny wykonawca nie wypłacił im pieniędzy. Mówimy: 'dobrze, przynieś dokumenty, połóż je nas stole, a my wypłacimy pieniądze' - podkreślał. (m) Michał Dobrołowicz, Malwina Zaborowska, Mariusz Piekarski