Karta do głosowania, oświadczenie o osobistym i tajnym głosowaniu, instrukcja i koperty miały zostać wyniesione z firmy, która je pakowała - podaje Michalski. Pakiet pierwszy pokazał kandydat na prezydenta Stanisław Żółtek. Żółtek miał dostać pakiet od pracownika jednej z podkrakowskich firm, która dostała zlecenie pakowania zestawów wyborczych przed ich rozsyłką. Osoba ta miała przekazać Żółtkowi oryginał i informację, że pięć milionów pakietów do skompletowania przyjechało do tej firmy ciężarówką i bez żadnego nadzoru miały być one pakowane. Informator miał się zdecydować na wyniesienie zestawu, żeby pokazać, że nikt nie pilnuje pakietów wyborczych. Jak nieoficjalnie ustalił reporter RMF FM Patryk Michalski, za autentyczne pakiety uznało Ministerstwo Aktywów Państwowych, które jest odpowiedzialne za wzory kart do głosowania. PiS zablokowało drukowanie kart pod nadzorem Państwowej Komisji Wyborczej i przekazało to zadanie wicepremierowi Jackowi Sasinowi - przypomina RMF.Stanisław Żółtek przekonywał, że takie głosowanie będzie bardzo łatwe do sfałszowania - wskazywał m.in. na to, że pieczęć jest wydrukowana. "Rząd Prawa i Sprawiedliwości zdecydował się narazić życie i zdrowie Polaków, po to, by w dobie pandemii koronawirusa utrzymać w swoich rękach fotel Prezydenta RP. Funduje przy tym Polsce wybory podatne na oszustwa, niedemokratyczne, pozbawione nawet pozorów tajności" - czytamy w oświadczeniu sztabu Stanisława Żółtka. Przypomnijmy - PiS dąży do tego, by wybory prezydenckie odbyły się 10 maja wyłącznie korespondencyjnie. Ustawa w tej sprawie jest obecnie procedowana w Senacie. Jednak przygotowania do tzw. wyborów kopertowych już trwają.