Według ustaleń korespondentki RMF FM, odwołanie europosła PiS ze stanowiska wiceszefa Parlamentu Europejskiego wydaje się przesądzone. Już wcześniej w specjalnym liście domagali się tego liderzy czterech grup politycznych: socjaliści, chadecy, zieloni i liberałowie. Gdyby tak się faktycznie stało, to Polska może w ogóle stracić stanowisko wiceprzewodniczącego w europarlamencie. Zgodnie z zasadą podziału stanowisk po odwołaniu Czarneckiego funkcję wiceprzewodniczącego powinien otrzymać któryś z eurodeputowanych grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, a więc Polak, ewentualnie Brytyjczyk. Nowy kandydat musi być jednak zaakceptowany na sesji plenarnej przez wszystkich eurodeputowanych - to właśnie, jak ustaliła Katarzyna Szymańska-Borginon, chcą wykorzystać liberałowie i przedstawić także swojego kandydata, licząc na to, że otrzyma on więcej głosów lewicowo-liberalnych eurodeputowanych niż następca Czarneckiego wskazany przez konserwatystów. Byłoby to wprawdzie złamanie równowagi stanowisk, ale sami liberałowie w podobny sposób stracili kiedyś stanowisko po odejściu niemieckiego eurodeputowanego Aleksandra Lambsdorffa. Dwóch rozmówców korespondentki RMF FM w PE potwierdziło, że taki "zamach" liberałów jest bardzo prawdopodobny. Janusz Zemke z SLD zapewnia jednak, że będzie "przekonywać swoją grupę, żeby Polska nie straciła stanowiska". - Konserwatyści mają przecież 10 procent, są większą grupą niż liberałowie, powinni mieć swojego wiceprzewodniczącego - stwierdził Zemke w rozmowie z Katarzyną Szymańską-Borginon. Inny jej rozmówca dodał, że gdyby konserwatyści wystawili ponownie Czarneckiego, to "strzeliliby sobie w stopę" - dlatego nowy kandydat powinien być "dosyć neutralny", by zyskać poparcie europosłów nawet w starciu z kandydatem liberałów. Katarzyna Szymańska-Borginon