Propozycja wprowadzenia zmian w nadawanym przez prezydenta regulaminie SN zmienia ogólną liczbę stanowisk ze 120 do 125. Wskazuje, że jeden z dodatkowych etatów ma pojawić się w najliczniejszej, liczącej dziś 35 stanowisk Izbie Cywilnej, kolejne dwa w liczącej 29 sędziów Izbie Karnej i jeszcze dwa w 20-osobowej dziś Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Tak liczny skład sędziowski w SN już dziś stanowi rekord. Kiedy w kwietniu ubiegłego roku wchodziła w życie nowa ustawa o Sądzie Najwyższym, orzekało w nim zaledwie 76 sędziów. Etatów było więcej, ale nie były przez Andrzeja Dudę obsadzane. Określana w rozporządzeniach poprzednich prezydentów liczba stanowisk sędziowskich stopniowo rosła: w 2004 roku było ich 88, w 2005 - 90, w 2015 Bronisław Komorowski podniósł tę liczbę do 93. Tego poziomu nie przekroczyła nigdy wcześniej. Po wejściu w życie ubiegłorocznej reformy, zlikwidowaniu Izby Wojskowej i powołaniu dwóch nowych - Dyscyplinarnej i Kontroli Nadzwyczajnej - Andrzej Duda podniósł liczbę stanowisk sędziowskich w SN do 120, teraz chce ją zwiększyć o kolejnych 5 etatów. Wakaty do zapełnienia Nowo stworzone stanowiska w nowych izbach zostały już w dużym stopniu zapełnione. Obecnie w SN jest 12 wakatów, za kilka dni, kiedy sędzia Wojciech Sych zostanie powołany do Trybunału Konstytucyjnego, będzie ich 13. Prezydent dawno już mógłby ogłosić obwieszczenie o wszczęciu prowadzonej przez KRS procedury powołania na te stanowiska. Tym razem jednak poprzedza to zmianą liczebności całego Sądu - ze względu na zaległości. Od dawna bowiem na przyjęcie przez niego ślubowania czeka grupa sędziów, którzy przeszli całą procedurę i zdobyli rekomendację Krajowej Rady Sądownictwa, jednak Andrzej Duda wciąż ich nie zaprzysiągł. Tych pięcioro sędziów to Katarzyna Polańska-Farion, Janusz Kaspryszyn, Aleksander Kappes, Wojciech Kocot i Grzegorz Salamon. Sęk w tym, że sędziowie ci zdobyli rekomendację KRS, ale była to KRS w poprzednim składzie, jeszcze przed jej zreformowaniem. Kluczowa proporcja Oficjalne uzasadnienie proponowanych zmian to usprawnienie postępowań przed SN w związku ze znacznym obciążeniem sprawami. Fakt, że to samo można było osiągnąć już dawno, po prostu mianując sędziów czekających na to od 2017 roku, pozwala się jednak domyślać, że w grę wchodzą też inne motywy. Zwiększając liczbę stanowisk w SN, prezydent w gruncie rzeczy tworzy dla nich w SN miejsce, nie uszczuplając tym możliwości powołania kilkunastu nowych sędziów przez obecną KRS. Pozbywa się przy tym kłopotu z osobami czekającymi na powołanie do pełnienia urzędu czasem od półtora roku, nie uniemożliwiając przy tym skierowania do Sądu Najwyższego osób cieszących się zaufaniem nowej KRS. Gdyby liczba sędziów SN nadal miała wynosić 120, "zalegli" sędziowie mieliby prawo do zajęcia przynajmniej 5 z kilkunastu wakatów; dzięki zwiększeniu liczby do 125 - wszystkich kilkanaście wakatów będą mogli objąć sędziowie "nowi". W ostatecznym więc rozrachunku po zmianie regulaminu Sądu Najwyższego "starzy" (rekomendowani przez poprzednią KRS) sędziowie będą niespełna jedną trzecią (5 z 17) uzupełnienia składu SN. Gdyby regulamin nie został zmieniony (5 z 12) - stanowiliby niemal połowę. Korzystniejsza proporcja sędziów "nowych" do "starych" w poszerzonym Sądzie Najwyższym będzie miała znaczenie dla wyboru kandydatów na jego Pierwszego Prezesa. Kadencja urzędującej dziś prof. Małgorzaty Gersdorf upływa z końcem kwietnia przyszłego roku. Tomasz Skory