Ministerstwo Zdrowia obiecywało, że ujawni te dane jeszcze przed wyborami, ale do tej pory tego nie zrobiło. Na koniec ubiegłego roku zadłużenie wynosiło - 13 mld 700 milionów złotych. Zadłużenie placówek nie maleje tylko "na papierze". Resort zdrowia podłączył w ostatnich tygodniach "finansową kroplówkę" pod część szpitali. Do tych, które najbardziej traciły na sieci szpitali, przekazano w sumie 800 milionów. Z tego powodu resort zdrowia wstrzymuje się z publikacją danych o zadłużeniu szpitali, by te mogły dodatkowe pieniądze wpisać w swój bilans i wykazać niższe zadłużenie. Minister zdrowia Łukasz Szumowski tego nie kryje. - To są bardzo duże ruchy finansowe. Pokazywanie sprawozdania których nie uwzględnia, byłoby kompletnie nieprawdziwym, nierzeczywistym - powiedział. Jednak nie są dostępne sprawozdania, które pokazują, ile wynoszą długi wymagalne. Termin ich złożenia już minął. Wiceminister zdrowia każe na nie czekać. - Około 13 miliardów zadłużenia, ale te dane przed nami. Myślę, że dwa tygodnie i będą - powiedział Sławomir Gadomski. To jednak będzie już po wyborach. Dyrektorzy szpitali nie czekają i mówią wprost, że zadłużenie lawinowo rośnie, bo rząd obiecuje pieniądze, ale ich nie daje. - Bez przerwy na dyrektorów szpitali narzucane są kolejne zobowiązania finansowe, to jak to ma nie powodować zadłużenia? W tym roku skończę prawdopodobnie z 10-milionową stratą - stwierdziła dyrektor warszawskiego szpitala bielańskiego Dorota Gałczyńska-Zych. Mariusz Piekarski