Zignorowano kluczowe argumenty legislatorów, takie jak brak odpowiedniego vacatio legis i brak ustawowego czasu dla prezydenta na podjęcie decyzji, ale przede wszystkim brak jakichkolwiek konsultacji z kimkolwiek o skutkach tej ustawy. "Ten projekt przeczy zasadzie odpowiedzialnego zachowania państwa" - mówił senacki legislator. Na przykładzie pociągu kursującego tylko w dni robocze próbował pokazać senatorom skutki tej ustawy: "Z kalendarza ten dzień roboczy wypada. Co ja mam zrobić jako pasażer? Co ma zrobić przewoźnik, który musi w tym momencie zweryfikować cały rozkład jazdy?". Wszelkie zastrzeżenia, także wyliczenia, ile stracą przedsiębiorcy, senatorowie PiS-u wyrzucili do kosza. Odrzucili poprawki, a także wniosek o odrzucenie całej ustawy. Co ciekawe, nie było chętnych, by bronić tej ustawy na posiedzeniu całego Senatu. Długo nikt z senatorów PiS-u nie chciał podjąć się roli sprawozdawcy. Jeszcze dziś odbędzie się głosowanie nad prowadzeniem projektu ustawy pod obrady Senatu - głosowanie nad ustanowieniem 12 listopada tego roku dniem wolnym od pracy dziś lub jutro. Już wcześniej reporter RMF FM zwracał uwagę, że posłowie uchwalili ustawę i w ostatniej chwili wyłączyli spod ustawy szpitale i przychodnie, by pacjenci nie stracili zaplanowanych wizyt i zabiegów. Pracownicy służby zdrowia skarżyli się jednak, że to dezorganizacja ich życia - nie będą mieli z kim zostawić dzieci, gdyż żłobki, przedszkola i szkoły będą przecież zamknięte. Problem dotyczy nie tylko lekarzy i pielęgniarek, ale także ratowników, sanitariuszy, rejestrantów, laborantów, techników oraz radiologów. Zgodnie z projektem dzień 12 listopada 2018 roku jest uroczystym świętem narodowym oraz dniem wolnym od pracy. "W dniu 12 listopada nie obowiązują zasady dotyczące ograniczenia handlu oraz wykonywania czynności związanych z handlem w placówkach handlowych w niedziele oraz święta, o których mowa w ustawie z dnia 10 stycznia 2018 r. o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni" - tak zapis znalazł się w projekcie ustawy. Nie uwzględniono w nim jednak potrzeb pacjentów. Jak ujawniło RMF FM, gdyby ustawa weszła w życie w niezmienionym kształcie - trzeba byłoby odwołać nawet 300 tysięcy zaplanowanych wizyt i kilka tysięcy operacji i zabiegów. Politycy partii rządzącej wzięli to pod uwagę, wprowadzili do projektu poprawkę dotyczącą szpitali i przychodni, choć nikt w Prawie i Sprawiedliwości nie przyzna, że nie pomyślano o pacjentach zapisanych do lekarza. Mariusz Piekarski