Konflikt wewnątrz Zjednoczonej Prawicy wokół wyborów prezydenckich trwał od tygodni. Prawo i Sprawiedliwość forsowało scenariusz przeprowadzenia głosowania - mimo pandemii koronawirusa - w maju, Jarosław Gowin i jego ludzie opowiadali się za terminem późniejszym. W środę wieczorem ogłoszono, że Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin zawarli porozumienie, które zakładało, że zaplanowana na 10 maja pierwsza tura wyborów prezydenckich nie odbędzie się, a po upływie tego terminu i "przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu RP ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie". Takim terminem byłby 19 lipca. Głosowanie miałoby zostać przeprowadzone wyłącznie korespondencyjnie, a ustawa w tej sprawie - odrzucona przez Senat, ale przeforsowana w Sejmie przez PiS właśnie dzięki poparciu posłów Gowina - miałaby zostać znowelizowana. Nowa odsłona sporu Spór rozgorzał jednak na nowo: liderzy PiS i Porozumienia nie zgadzali co do zasad, na jakich miałyby być przeprowadzone przesunięte wybory. Jarosław Kaczyński chciał, by mogli w nich wystartować wyłącznie zgłoszeni już kandydaci, Jarosław Gowin zaś opowiadał się za opcją, w której do tego grona mogliby dołączyć kandydaci nowi. W efekcie PiS zagroziło Porozumieniu przeprowadzeniem wyborów już 23 maja, a ludzie Gowina odpowiedzieli groźbą wyjścia z koalicji rządowej, co dla ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego oznaczałoby utratę większości w Sejmie. Teraz okazuje się - to nieoficjalne ustalenia dziennikarzy RMF FM - że swój udział w konflikcie miał trzeci koalicjant: Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Ludziom ministra sprawiedliwości zarzuca się antagonizowanie premiera Mateusza Morawieckiego i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, który miał być odpowiedzialny za przeprowadzenie wyborów kopertowych w maju. Szukanie winnych W ostatnich dniach byliśmy świadkami przerzucania między tymi politykami winy za niezorganizowanie wyborów 10 maja - a jak wynika z nieoficjalnych ustaleń dziennikarzy RMF FM, sporo informacji rozsiewali w tej kwestii otaczający Sasina ludzie Zbigniewa Ziobry. Ta sama ekipa - jak dowiedzieli się nieoficjalnie reporterzy RMF FM - przekonywała również prezydenta Andrzeja Dudę i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o tym, że może pojawić się problem prawny z uznaniem przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów z 10 maja, skoro do nich nie doszło. Ludzie Ziobry sugerowali, że jedynym wyjściem jest przeprowadzenie głosowania w maju - czemu od dawna radykalnie sprzeciwiał się Jarosław Gowin. Ziobryści odrzucają zarzuty Otoczenie ministra sprawiedliwości odpiera te zarzuty. Jak zauważa jednak dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda: zaangażowanie ludzi Ziobry w sprawę było widoczne. Krzysztof Berenda Edyta BieńczakCzytaj na RMF24.pl