To może być poważny problem dla Krystyny Pawłowicz, Elżbiety Chojny-Duch i Stanisława Piotrowicza, których kandydatury do Trybunału Konstytucyjnego zgłosili parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości. Nie chodzi już nawet o polityczną ocenę ich obiektywizmu czy kompetencji, ale o podstawową niezgodność ich ewentualnego powołania z przepisami, które osobiście tworzyło i uchwalało dwoje z nich. Rzecz w tym, że cała trójka kandydatów przekroczyła wiek, w którym można zostać sędzią. Krystyna Pawłowicz w kwietniu, a Stanisław Piotrowicz w lipcu skończyli 67 lat, Elżbieta Chojna Duch ma lat 71. Szach... Art. 3 ustawy o statusie sędziów Trybunału Konstytucyjnego mówi, że "sędzią Trybunału może zostać osoba, która wyróżnia się wiedzą prawniczą oraz spełnia wymagania niezbędne do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego lub sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego". We wcześniejszych regulacjach dotyczących Trybunału zapisywano, że sędzią TK może zostać osoba, która "posiada kwalifikacje wymagane do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego SN lub NSA". Różnica jest istotna, bo wymagania dotyczyły jedynie kwalifikacji, a nie wszystkich warunków, stawianych sędziom SN i NSA. Ten przepis został jednak zmieniony w ustawie o Trybunale z 2016 roku. ...i mat! Art. 37 ustawy o Sądzie Najwyższym stanowi, że "sędzia Sądu Najwyższego przechodzi w stan spoczynku z dniem ukończenia 65. roku życia". To zakończona kropką regulacja bezdyskusyjna, niezawierająca żadnej możliwości przedłużenia sprawowania urzędu ani przez ministra sprawiedliwości, ani przez prezydenta, jak głosiły wcześniejsze wersje ustawy o SN. Te regulacje zostały z ustawy usunięte w wyniku orzeczenia europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Sami sobie ten los zgotowali Kuriozalność sytuacji, w jakiej znaleźli się dziś kandydujący do TK Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz, polega na tym, że oboje osobiście uczestniczyli w blokowaniu samym sobie drogi do zostania sędzią TK. Najpierw zmienili ustawę o Trybunale, gdzie jako wymaganie wobec sędziów w miejsce kwalifikacji wprowadzono znacznie szersze spełnienie warunków dotyczących sędziów SN. Potem stworzyli nową ustawę o Sądzie Najwyższym (poseł Piotrowicz osobiście konsultował jej projekt w Pałacu Prezydenckim), a jeszcze później nastąpiła kaskada jej niezliczonych nowelizacji. Zarówno te wymuszone koniecznością naprawienia na bieżąco wytykanych wpadek autorów, jak i decyzjami TSUE w efekcie doprowadziły do sytuacji, w której sędzia Sądu Najwyższego w dniu 65. urodzin przechodzi w stan spoczynku - i kropka. Mogą orzekać, ale w stanie spoczynku? Prawnicy nie potrafią rozwikłać zagadki, w którą zaplątali się posłowie. Oddzielają kandydowanie do TK od sprawowania urzędu. Interpretują, że przecież przepis mówi o przejściu w stan spoczynku w dniu 65. urodzin, co może oznaczać, że sędziego powołanego po nim nie dotyczą właściwie żadne ograniczenia. Dowodzą, że wymagania niezbędne do pełnienia urzędu sędziego opisane są w innym miejscu ustawy o SN (art. 30) niż w istocie emerytalna regulacja z art. 37. Podkreślają, że spełnianie niezbędnych wymagań nie obejmuje wieku itp. Ostatecznie żartują, że panie Pawłowicz i Chojna-Duch oraz pan Piotrowicz będą mogli w TK orzekać, ale pozostając w stanie spoczynku, czyli na emeryturze. Zostawmy jednak dywagacje. Prawnicy i fakty Widoczna gołym okiem rzeczywistość jest taka, że trójka kandydatów ma zacząć pełnić funkcje sędziowskie (czego nigdy dotąd nie robili) w wieku, w którym nie wolno już tego robić osobom zajmującym się tym od dawna. Zaczną gromadzić doświadczenie, kiedy osobom już je mającym administracyjnie zabroniono go używać. Co więcej, dwoje z nich taki zakaz osobiście przygotowało i chwaliło. Widać wyraźnie, że dwoje z kandydatów całkiem poważnie przyłożyło się do rugowania z sądownictwa osób starszych niż 65-letnie. I że dziś sami mając dwa lata więcej chcieliby zostać sędziami TK. Jeśli nimi zostaną, Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz przejdą w stan spoczynku w wieku lat 76, Elżbieta Chojna-Duch mając lat 80. Czyli 15 lat po przekroczeniu wieku przechodzenia w stan spoczynku. Chyba niezupełnie taki był zamysł ustawodawcy. Tomasz Skory