Niewielu komisjom wyborczym udało się powołać pełne dziewięcioosobowe składy. W tysiącach komisji, które powstały w całym kraju, jest tylko pięć osób. Mniej kodeks wyborczy już nie dopuszcza. I choć w tym roku po raz pierwszy komisje są dwie - jedna zbiera głosy, a druga je liczy - to braki osobowe mogą niepokoić. Szefowa KBW dość zaskakująco jednak przekonuje, że mniej osób może sprawniej poradzić sobie z liczeniem. "Dostęp do karty do głosowania, którą każdy musi zobaczyć, każdy musi stwierdzić, na kogo głos został oddany... Może się okazać, że łatwiej będzie wykonać te czynności w mniejszym składzie" - twierdzi Magdalena Pietrzak. Pytanie, czy minimalne składy komisji - mimo tych nieco zaskakujących zapewnień - nie opóźnią procesu liczenia głosów i podania wyników wyborów samorządowych.