To prośba o informacje na temat sytuacji osób o narodowości innej niż polska. Ich liczebności, poziomu zintegrowania z resztą społeczeństwa, poziomu życia, głównych problemów i konfliktów pojawiających się w miejscu ich zamieszkania. Wojskowi chcą też wskazania formalnych i nieformalnych liderów organizacji skupiających osoby nienależące do innych niż polska grup etnicznych. Wojskowi zbierają również informacje o lokalnych mediach. To dane z "analizy środowiska informacyjnego w tym lokalnej prasy, radia, telewizji i działających stron internetowych". Oprócz tego polecenie dotyczy przekazywania informacji o podatności tych mediów na różnego rodzaju wpływy. W piśmie, do którego dotarło RMF FM, wyznaczono samorządom czas - do września - na przekazanie danych do Wojskowej Komendy Uzupełnień (WKU). Jak napisano, chodzi o tworzenie tzw. "teatru zainteresowania strategicznego". Wojsko się tłumaczy O to, dlaczego wojsko zbiera wrażliwe dane, RMF FM zapytało przedstawicieli Sztabu Generalnego. "Wszelkie działania realizowane są w ramach obowiązujących norm prawnych" - tak odnoszą się przedstawiciele szefostwa armii do informacji ujawnionych przez reporterów śledczych RMF FM. Wojskowi tłumaczą, że działania wynikają z konstytucyjnego obowiązku ochrony niepodległości państwa, niepodzielności terytorium i nienaruszalności granic. To - jak twierdzi sztab - wymaga całościowego i systemowego spojrzenia na rozwój potencjału obronnego. Chodzi o utrzymywanie stałej gotowości obronnej państwa, a to - jak przekonuje szefostwo armii - wymaga przeprowadzania ciągłych studiów i analiz obejmujących różne obszary. Co ciekawe, według Sztabu Generalnego zbieranie informacji do analiz ma jedynie charakter "statystyczny, ilościowy i jakościowy". "Cechuje je dbałość o zachowanie danych wrażliwych". Jak więc rozumieć polecenie dla starostów, by informowali o konkretnych osobach, które są nieformalnymi liderami grup o innej niż polska narodowości, a także jak się ma do tego zbieranie danych o podatności na wpływy lokalnych mediów? "Domaganie się takich informacji może łamać konstytucję" "Wojsko nie potrzebuje informacji, jakiej narodowości są obywatele Polski na danym terenie. Wojsko ma ich wszystkich chronić przed zagrożeniami zewnętrznymi. Właśnie obywateli polskich, niezależnie od tego, jakiej są narodowości" - komentuje korespondencję między wojskiem a samorządami ujawnioną przed dziennikarzy RMF FM, <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-tomasz-siemoniak,gsbi,1621" title="Tomasz Siemoniak" target="_blank">Tomasz Siemoniak</a>. Były mister obrony wskazuje, że "domaganie się takich informacji może łamać konstytucję", bo narusza prawa obywatelskie, dzieląc Polaków ze względów narodowych i etnicznych - a tego konstytucja zabrania. Według polityka PO, domaganie się takich informacji jest dyskryminujące. Zdaniem Siemoniaka, wydanie takiego polecenia to skandal i minister obrony powinien wyciągnąć konsekwencje wobec osób odpowiedzialnych za korespondencję. Dodatkowo, jak dodaje były szef MON, domaganie się tych informacji - m.in. wyłuskiwanie formalnych i nieformalnych liderów organizacji skupiających osoby należące do innej niż polska grupy etnicznej, czy danych na temat lokalnych mediów, wykracza poza zadania wojska. Polityk zwrócił też uwagę, że samorządy nie mają narzędzi, by dostarczyć wojsku informacje, których zdobywanie jest domeną służb specjalnych. <a href="http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/marek-balawajder" target="_blank">Marek Balawajder</a>, <a href="http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/krzysztof-zasada" target="_blank">Krzysztof Zasada</a>