Do styczniowej akcji wiadomo było, że służby prowadzą kilka postępowań, w których badano wątki porachunków pseudokibiców, handlu narkotykami czy wymuszeń. Jednak w sprawie niegospodarności zarządu Wisły, kierowanej przez Marzenę Sarapatę, nie robiono nic. Pozornie - ponieważ śledczy od wielu tygodni zbierali materiały. Oficjalnie prokuratura wszczęła to śledztwo 31 grudnia 2018 roku. Celem postępowania było wyjaśnienie, czy poprzedni zarząd na czele z Marzeną Sarapatą działał na szkodę Wisły. Miano zbadać, jak to się stało, że doprowadzono do zadłużenia klubu i jak wyglądała ostatnia umowa przejęcia Wisły przez zagranicznych inwestorów - fundusze Alelega i Noble Capital Partners. Po tygodniu zdecydowano się przeszukać kilkanaście miejsc. Gigantyczna akcja mogła sugerować, że kolejne ruchy prokuratury to kwestia czasu. Jednak niespodziewanie po kilkunastu dniach śledztwo zostało zabrane z Krakowa i przekazane prokuraturze w Poznaniu. Tak oficjalnie decyzję tłumaczy Ewa Bialik, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej: "Śledztwo dotyczące nieprawidłowości, których mogły dopuścić się zarządy Wisła Kraków SA i TS Wisła, zostało przeniesione do Poznania decyzją Prokuratora Krajowego. Chodzi o transparentność postępowań oraz chęć wyłączenia środowisk krakowskich z prowadzenia postępowania dotyczącego klubu z tego regionu". I choć minęły już ponad cztery miesiące, sprawa utknęła w martwym punkcie. Według ustaleń RMF FM, gwałtowne spowolnienie może mieć związek z przeszukaniami z 8 stycznia. To wtedy znaleziono materiały, które dotyczą jednego z najważniejszych prokuratorów w Polsce. Chodzi o prokuratora Jacka Skałę. Akcja policji rozpoczyna się o świcie 8 stycznia W styczniowej akcji wzięło udział ponad 80 policjantów. Weszli do kilkunastu miejsc, w tym do siedziby Towarzystwa Sportowego Wisła przy ulicy Reymonta 22 oraz do mieszkania byłej prezes klubu Marzeny Sarapaty. Kobiety nie było w domu. Poszukiwane były między innymi dokumenty związane z działalnością poprzedniego zarządu oraz byłej prezes. Policja zabezpieczyła urządzenia elektroniczne i dyski twarde. Ale funkcjonariusze szukali nie tylko dokumentów. W akcji uczestniczyły również psy tropiące, wyszkolone do wykrywania narkotyków. Przeszukiwano także firmy, które współpracowały z Wisłą kierowaną przez Sarapatę. Wtedy policjanci pojawili się też w mieszkaniu Grzegorza Z., ps. Zielak - jednego z szefów bojówki Wisły Kraków. Weszli tam po dokumenty, ponieważ firma partnerki Grzegorza Z. pracowała dla Wisły Kraków. Śledztwo w sprawie nieprawidłowości, których miały dopuścić się zarządy Towarzystwa Sportowego Wisła i Wisła Kraków SA, wszczęła Prokuratura Okręgowa w Krakowie. Prowadził je prokurator Jan Kościsz, naczelnik wydziału do spraw przestępczości gospodarczej. To właśnie on wiele lat temu zajmował się sprawą Pawła M., pseudonim Misiek. "Misiek" - przypomnimy - ma na swoim koncie wyrok za rzucenie nożem w piłkarza Dino Baggio podczas meczu Pucharu UEFA Wisły z Parmą. Skazano go na 6,5 roku więzienia. Ponadto w maju 1997 roku skazano go na półtora roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata za pobicie mieszkańca Krakowa (karę później odwieszono), a w marcu 2000 roku na rok więzienia za pobicie policjanta. Po wyjściu z więzienia Paweł M. miał ponownie przejąć władzę w środowisku wiślackich pseudokibiców. Dzisiaj jest tymczasowo aresztowany. Nieoficjalnie wiadomo, że współpracuje ze śledczymi. Pierwsza akcja policji Styczniowe działania prokuratury okręgowej i policji to druga tak duża akcja, w której pojawiają się osoby związane ze środowiskiem pseudokibiców Wisły Kraków. Pierwszą przeprowadzono w maju ubiegłego roku. Wtedy zatrzymano 41 osób podejrzanych o udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Zarzucono im między innymi zabójstwo, rozboje, wymuszenia rozbójnicze, przestępstwa narkotykowe. Zabezpieczono kokainę, amfetaminę, marihuanę oraz kilkadziesiąt maczet, pałek teleskopowych oraz środki pirotechniczne i siedem sztuk broni. Zatrzymani to członkowie zorganizowanej grupy przestępczej kierowanej m.in. przez "Zielaka". W ręce policjantów trafia też sam Grzegorz Z. To właśnie mieszkanie tego gangstera będzie przeszukiwane kilka miesięcy później - podczas styczniowej akcji policji. Śledztwa nadzorują małopolski oraz śląski wydział Prokuratury Krajowej. Co ważne, podczas majowych działań nie zatrzymano drugiego z liderów pseudokibiców, czyli Pawła M., pseudonim Misiek. W tajemniczych okolicznościach dwa dni przed operacją CBŚP "Misiek" wyjeżdża z Polski. To wtedy publicznie po raz pierwszy padają pytania, czy "Misiek" został ostrzeżony, czy doszło do przecieku przed akcją policji i prokuratury. Paweł M. uciekł i zniknął na kilka miesięcy. Szybko ustalono jednak, że ukrywa się we Włoszech. Żmudna praca policjantów pozwoliła na jego zatrzymanie we wrześniu ubiegłego roku w miejscowości Cassino na południe od Rzymu. Został przewieziony do Polski, teraz siedzi w tymczasowym areszcie. Tajemnicze grypsy Kiedy podczas styczniowej akcji policjanci przeszukiwali mieszkanie partnerki Grzegorza Z., ps. Zielak, ten od pół roku siedział w areszcie. Okazuje się, że kontaktował się z najbliższymi. Według ustaleń dziennikarzy RMF FM, w czasie drobiazgowego sprawdzenia mieszkania funkcjonariusze natrafili na podejrzane zapiski. Okazało się, że są to grypsy, jakie "Zielak" wysyłał z więzienia do swojej partnerki. Treść notatek zszokowała prowadzących śledztwo W sumie znaleziono kilka grypsów. Wstępnie potwierdzono, że ich autorem jest siedzący w tymczasowym areszcie Grzegorz Z. W kilku z nich podejrzany pisał wprost o prokuratorze Jacku Skale. "W kilku z nich podejrzany pisze, że prokurator Jacek Skała jest ich sympatykiem, wręcz bliską im osobą. Wiadomo, że prokurator wywodzi się z tego środowiska i może znać też wiele osób wśród pseudokibiców" - mówi reporterom RMF jedna z osób znających kulisy sprawy. "Taka treść - wprost wskazująca na konkretną osobę - może sugerować, by ten, kto dostał gryps, skontaktował się z wymienionym" - dodaje w rozmowie z RMF i funkcjonariusz znający więzienne układy. "To wskazówka, od kogo może przyjść pomoc" - wyjaśnia. Po tym szokującym odkryciu prowadzący sprawę zaczęli zadawać sobie pytania, które do tej pory oficjalnie nie zostały postawione; czy prokurator Skała zna środowisko pseudokibiców, jeśli tak - to jaki jest charakter tej znajomości, czy mógł - nawet nieświadomie - przekazywać im jakieś informacje, czy mógł być w jakiś sposób im pomocny. Czy w końcu te grypsy to tylko nieudolna prowokacja? Kim jest Jacek Skała Jacek Skała to jeden z najbardziej znanych prokuratorów. Dostał awans w szczególnym trybie bez wymaganego stażu pracy. 18 kwietnia 2016 roku uzyskał tytuł prokuratora Prokuratury Okręgowej w Krakowie, 20 kwietnia 2016 roku delegowany do Prokuratury Krajowej. W kwietniu 2018 roku dostał tytuł prokuratora Prokuratury Regionalnej w Krakowie. Znany jest jako zwolennik "dobrej zmiany" w prokuraturze i autor przepisów nakazujących wszystkim prokuratorom prowadzenie postępowań. W 2017 roku Jacek Skała został ponownie wybrany Przewodniczącym Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury. Uczestnikom zebrania wyborczego zarekomendował go listownie Zbigniew Ziobro. W piśmie tym Prokurator Generalny przywoływał wspólne ustalenia z roku 2015 roku. Zdecydowaną większość członków Związku stanowią urzędnicy zatrudnieni w prokuraturze, natomiast w jego władzach przeważają prokuratorzy. Bulwersująca decyzja o zatrzymaniu prezesa Comarchu Do głośnego zatrzymania Janusza Filipiaka, prezesa Comarchu i MKS Cracovii, doszło w kwietniu 2008 roku. Biznesmena policjanci skuli na lotnisku w Balicach przy kolegach z branży. Usłyszał zarzuty pomocnictwa w antydatowaniu kontraktu byłego piłkarza Cracovii Pawła Drumlaka oraz działania na jego szkodę przez naruszanie praw pracowniczych. Prezes siedział w izbie zatrzymań przez 12 godzin, dopiero nad ranem zaczęto jego przesłuchanie. Od początku zarówno obrońcy jak i sam Filipiak twierdzili, że prezes Comarchu jest niewinny. Później sąd orzekł, że zatrzymanie było niesłuszne, a prokuratura okręgowa objęła postępowanie nadzorem, którego efektem było m.in. postępowanie dyscyplinarne. Rzecznik dyscyplinarny zarzucił prokuratorowi Skale m.in. podanie błędnej podstawy zatrzymania oraz przedstawienia zarzutów. Mimo że sądy dyscyplinarne I i II instancji uniewinniły Skałę, Sąd Najwyższy okazał się bardziej surowy (napisała o tym "Gazeta Wyborcza"). Zwrócił uwagę, że sam prokurator stwierdził w wyjaśnieniach, że dokonał zatrzymania, by zdobyć dowody, których wcześniej nie miał. Sędziowie SN stwierdzili, że trzeba sprawdzić, "czy taki ujawniony przez niego cel (...) nie pozwala dostrzec w nim czynu, który uchybia godności urzędu prokuratorskiego". Prokurator Skała do dziś nie zgadza się z takimi argumentami. "Moje zdanie podziela wielu prokuratorów, w tym sąd dyscyplinarny pierwszej instancji, który mnie uniewinnił od stawianych zarzutów. Wyrok ten utrzymał w mocy sąd drugiej instancji. Kolejny wyrok nie podlegał już kontroli instancyjnej" - podkreśla. Faktycznie, ostatecznie po przekazaniu przez Sąd Najwyższy sprawy do ponownego rozpatrzenia, umorzono ją ze względu na przedawnienie. Prokurator został uwolniony od wszelkich zarzutów. Jacek Skała działa jako przedstawiciel związków zawodowych prokuratorów. Dzisiaj urzęduje w Warszawie. Jak do ustaleń RMF FM odnosi się prokurator Jacek Skała, przeczytacie w tekście na RMF24.pl. Krzysztof Zasada,Marek Balawajder