- Chcieli stworzyć w Rosji grupę adwokatów reprezentujących krewnych ofiar, ale w pewnym momencie sprawa ucichła i nie chodziło o pieniądze - mówi naszemu korespondentowi adwokat Anna Stawicka. Jak ustalił Przemysław Marzec, w Rosji byli adwokaci gotowi bezpłatnie reprezentować krewnych ofiar, ale przedstawiciele polskiej ambasady po prostu... przestali się z nimi kontaktować. Rosyjski Komitet Śledczy, który prowadzi śledztwo dotyczące smoleńskiej katastrofy nie informuje w ogóle o jego przebiegu. Rosyjscy politycy składają jedynie deklaracje, że śledztwo się niebawem zakończy. Przemysław Marzec, RMF: Czy ktoś kontaktował się z Panią w tej sprawie? Anna Stawicka, adwokat: - Zwracano się do mnie. Rozmawiali, a potem przepadli, chyba nie było specjalnych chęci. To byli przedstawiciele polskiej ambasady, działający w imieniu polskich obywateli. Chcieli tu w Rosji włączyć do sprawy grupę adwokatów, bo jednemu - przy tak obszernym materiale - byłoby ciężko. Potem to wszystko ucichło i już nikt więcej się w tej sprawie do mnie nie zwracał. To było niedługo po katastrofie. Może była to kwestia pieniędzy? Wynagrodzenia, jakiego zażądali rosyjscy adwokaci? - Nie, to nie była sprawa wynagrodzenia. Po prostu przepadli i tyle. Pani już reprezentowała Polaków przed rosyjskimi sądami i prokuraturą w sprawie zbrodni katyńskiej. - Tak, w sprawie Katynia. Cały problem w Rosji dotyczył tego, że krewni zamordowanych oficerów nie zostali uznani za pokrzywdzonych i nie mogli korzystać ze swoich praw. Jeżeli polska strona w sprawie Katynia oburzała się, że krewnych nie uznano za poszkodowanych, to w sprawie smoleńskiej jest inaczej. Krewni mają status poszkodowanych, a Rosyjski Kodeks Karno-Procesowy zapewnia im sporo praw. Mają prawo składać wnioski, domagać się włączenia do sprawy określonych dowodów, pisać skargi. Dlatego osoba, która uzyskała status poszkodowanego i jest niezadowolona z przebiegu śledztwa powinna korzystać z tego statusu i praw, jakie przewiduje prawo. W Polsce duża grupa krewnych ofiar jest niezadowolona ze sposobu prowadzenia śledztwa i wyjaśniania przyczyn tej katastrofy. - W takim przypadku zupełnie nie rozumiem, dlaczego niezadowoleni ze śledztwa poszkodowani w Polsce nie korzystają ze swoich praw. Przecież w Rosji oni mają prawo posiadać przedstawiciela-adwokata. Adwokat mógłby działać w tej sprawie aktywnie i zapoznać się z tymi materiałami śledztwa, które mogą być przedstawione na danym etapie sprawy, pisać różnorakie skargi, składać zażalenia na konkretne działania albo brak działań ze strony śledczych czy dostarczać śledczym dowody, a nawet prowadzić własne ekspertyzy. Sporo można zrobić w tej sprawie, tym bardziej kiedy poszkodowani nie są zadowoleni z przebiegu śledztwa. Niezadowolenie ze śledztwa przy braku jakichkolwiek działań - taka pozycja jest dla mnie niezrozumiała. Czy w przypadku śledztwa, prowadzonego przez Komitet Śledczy poszkodowani - a taki status w Rosji uzyskało kilkudziesięciu krewnych ofiar smoleńskiej katastrofy - mogą realnie wpływać na przebieg śledztwa? Czy to nie iluzja w Rosji? - Oczywiście, że mogą realnie wpływać i podejmować działania, które będą wpływać na to śledztwo. Oczywiście w ramach obowiązującego prawa. Komitet śledczy o prawach poszkodowanych w rosyjskim śledztwie Generał Gieorgij Smirnow z rosyjskiego Komitetu Śledczego potwierdził w ubiegłym tygodniu, że osoby uznane w śledztwie za poszkodowane mogą składać wnioski o przesłuchanie świadków i ekspertów. Osoba taka składa wniosek o przeprowadzenie czynności śledczej - przesłuchanie świadka. Może nawet wskazać okoliczności, które - jej zdaniem - mają znaczenie dla sprawy i które - według niej - powinny zostać wyjaśnione w toku przesłuchania. Osoba taka już we wstępnym stadium śledztwa ma określone prawa procesowe - wyjaśnił, podkreślając, że przedstawicielem osoby poszkodowanej niekoniecznie musi być rosyjski adwokat. "Nie rozumiem, dlaczego Rosjanie nie informują o przebiegu śledztwa" Przemysław Marzec