Burzę wywołała nowa lista leków refundowanych, która obowiązuje od 1 września. Drastycznie wzrosły na niej ceny leków immunosupresyjnych. W niektórych przypadkach z kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Pacjenci po przeszczepach mówią wprost, że nie stać ich na taki wydatek. Resort przekonuje, że są tańsze odpowiedniki, z których mogą korzystać pacjenci. - Ustawa refundacyjna daje, z jednej strony, możliwości oszczędzania na lekach bardzo drogich, poprzez wprowadzanie na rynek odpowiedników, ale jednocześnie dzięki tym oszczędnościom umożliwia finansowanie innych terapii - argumentuje minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. - Naprawdę, choćby w tej ostatniej edycji listy leków refundowanych jest co najmniej kilka grup pacjentów, które mogą cieszyć się z tego, że uzyskały możliwość leczenia się lekami, które dotychczas były niedostępne - dodaje. - To jest możliwe dzięki temu, że oszczędzamy na tych lekach, które mają odpowiedniki tańsze. To jest zasada, która obowiązuje od kilku lat i z całą pewnością ta zasada musi być stosowana, bo mamy ograniczone środki, którymi musimy obdzielić jak największą liczbę potrzeb zdrowotnych pacjentów, którzy są często dramatycznie chorzy i czekają na leki, które dzisiaj jeszcze nie są w ogóle refundowane. A dzięki tym oszczędnościom właśnie to jest możliwe - mówi Radziwiłł w rozmowie z RMF FM. "Ministerstwo o nas zapomniało" Pacjenci po przeszczepach, którzy zbierają się przed Ministerstwem Zdrowia, komentują, że wiele tańszych zamienników też podrożało. I zamiast trzech złotych od września kosztują ponad trzysta. - Czujemy się jakby ministerstwo o nas zapomniało. A w całym kraju jest nas 15 tysięcy - dodają chorzy. Jako najbardziej drastyczny przykład podwyżki, pacjenci podają lek dla dzieci. - Podwyżka z 3,20 zł do 2400 złotych. To kogo będzie na to stać? Nie oszukujmy się - mówią chorzy, którzy protestują przed resortem. Data jest nieprzypadkowa, bo właśnie w tym samym czasie Konstanty Radziwiłł zamierza wręczać odznaczenia i nagrody dla osób zasłużonych dla transplantacji. To zdaniem osób po przeszczepie kuriozalna sytuacja, gdy ministerstwo udaje, że wspiera transplantacje, a równocześnie osobom po przeszczepie funduje podwyżkę ceny leków. - Nagradza się osoby, które podarowały nam drugie życie, a potem odbiera nam się szansę na utrzymanie organu - mówi Małgorzata Tarasiuk-Pukas. - Moim dawcą była mama. I w tym momencie lek, który kosztował mnie po przeszczepie 23 zł, kosztuje teraz 366 zł. Dwa lata po przeszczepie i taka podwyżka - skarży się reporterowi RMF FM. Michał Dobrołowicz Więcej na RMF FM