Miasto apel przyjęło, ale jak mówi Olga Mazurek-Podleśna z lubelskiego ratusza, nie wie co z tym zrobić, bo prośba jest niecodzienna i nigdy wcześniej takiej nie było. "Nie posiadamy kompetencji, żeby sprawę załatwić" - przyznaje. Apel pozostanie bez odpowiedzi przynajmniej na razie. Miasto Lublin zwróci się do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, aby otrzymać informacje o procedurach i możliwościach. "Na razie czekamy" - przyznaje Olga Mazurek-Podleśna. Sceptycznie na apel Lwowa reaguje Arkadiusz Iwaniuk, zastępca Lubelskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. Przede wszystkim zwraca uwagę, że to nie taka procedura. W imieniu Lwowa ukraińskie ministerstwo powinno wystąpić do naszego Ministerstwa Środowiska. Potem Główny Inspektor Ochrony Środowiska, wojewódzki i tak dalej. "To jest bardzo trudne i podchodził bym do tego bardzo ostrożnie" - przyznaje w rozmowie z RMF FM. "Nie wiemy co to za odpady, w jakich ilościach. Być może znalazły by się w województwie lubelskim jakieś instalacje, wysypiska, które mają jakieś moce przerobowe ponad te, których używają na co dzień" - mówi. Iwaniuk podkreśla jednak, że należy postępować bardzo ostrożnie. "Procedura potrwa wiele miesięcy. Na pewno nie można tego załatwić na podstawie porozumienia zawartego pomiędzy samorządami" - mówi. Do tego jeszcze koszty, bo kto zapłaci za transport i składowanie odpadów. Prośba mera Lwowa jest więc raczej z gatunku tych nierealnych do spełnienia. "Jeśli Ukraińcy chcą rozwiązać problem muszą przede wszystkim przestawić jakiś plan działania" - podkreśla Iwaniuk. Jest możliwe wsparcie finansowe z UE. "Przyjmowanie śmieci nie jest rozwiązaniem, bo jak długo miałoby to trwać i w jakich ilościach?" - pyta. Lwów pod względem liczby mieszkańców jest od Lublina 3 razy większy, a sam Lublin korzysta z wysypiska śmieci w Rokitnie w podlubelskiej gminie Niemce. Kilka miesięcy temu były problemy z uzyskaniem zgody mieszkańców na podwyższenie poziomu, do którego można składować odpady ponieważ niecka już się zapełniła. (az) Krzysztof Kot