Policja zaprzecza, że jest opieszała. Jak usłyszał reporter RMF FM, nakaz doprowadzenia F., datowany na pierwszy dzień miesiąca, trafił do funkcjonariuszy dopiero pięć dni później - 6 lutego. Ustalanie miejsca pobyto skazanego rozpoczęto niezwłocznie. Jak dotąd policjantom nie udało się natrafić na ślad biznesmena ani w jego miejscu zamieszkania, ani w lokalach, w których - jak typowano - mógł przebywać. Policjanci zapewniają, że szczegółowo weryfikują też wszystkie sygnały pojawiające się na przykład na portalach społecznościowych z informacjami o tym, że widziano F. Na razie nie przynosi to skutku. Przypominamy, biznesmen nie stawił się do więzienia, gdzie ma odbyć 2,5 roczną karę za aferę podsłuchową. Według sądów, Marek F. zlecił kelnerom z warszawskich restauracji nielegalne podsłuchiwanie i nagrywanie rozmów polityków czy ludzi z kręgów biznesowych w okresie od lipca 2013 do czerwca 2014 r. W 2016 r. przedsiębiorca został skazany przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 2,5 roku więzienia. Bez powodzenia starał się później o odroczenie wykonania kary m.in. ze względu na stan zdrowia. 31 stycznia Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie orzekł, że biznesmen trafi na 2,5 roku za kratki. Dodajmy, że rozstrzygnięcie to sędzia Anna Zdziarska ogłaszała wobec pustej ławy oskarżonych: Marek F. przedstawił bowiem zwolnienie od lekarza sądowego i nie stawił się na sali rozpraw. Afera, która wstrząsnęła rządem Donalda Tuska Tzw. afera podsłuchowa wybuchła w 2014 r. Tygodnik "Wprost" opublikował wówczas nagrania rozmów ludzi z kręgów polityki i biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych, zarejestrowane w warszawskich restauracjach Sowa i Przyjaciele oraz Amber Room. W okresie od lipca 2013 do czerwca 2014 r. nagrano nielegalnie m.in. ówczesnych szefów: MSW Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury i rozwoju Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę i szefa CBA Pawła Wojtunika. Afera wywołała kryzys w rządzie Donalda Tuska. Krzysztof Zasada