Wściekłość szefa rządu wiąże się z dziurą w budżecie resortu obrony. Co prawda, ministerstwo nie przekroczyło planowanych wydatków, ale zamiast zaciskać pasa, gdy pojawiły się pierwsze sygnały o problemach z wpływami podatkowymi, wciąż szczodrą ręką kupowało sprzęt wojskowy. Na wieść o tym Tusk ogłosił wśród swoich współpracowników, że dni Klicha są policzone. Do jego odwołania doszłoby zapewne we wtorek - uznano jednak, że dwie dymisje w jednym tygodniu to stanowczo za dużo. Jak długo jeszcze ministrowie mogą spać spokojnie? Jeżeli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, spokój powinien potrwać parę tygodni. Ale cierpliwość i gotowość premiera do współpracy z niektórymi ministrami zaczyna - jak się zdaje - dobiegać końca. O ile w gabinecie Tuska jest kilku pewniaków - Grzegorz Schetyna, Waldemar Pawlak, Radosław Sikorski, Michał Boni i Andrzej Czuma, o tyle do całej reszty szef rządu ma mniejsze czy większe zastrzeżenia. Nawet minister finansów Jacek Rostowski naraził się dość długim skrywaniem dziury w budżecie, która tak zaszkodziła Klichowi. Wcześniej dużo mówiło się o dymisji ministrów środowiska i skarbu. Niepewna jest przyszłość Ewy Kopacz, a i szefowie resortów edukacji i infrastruktury także nie mogą spać spokojnie. Jak się wydaje, kolejne pytanie stojące przed Tuskiem to nie, "czy" ale "kiedy rozstać się z kolejnymi ministrami".