Od czwartku, od spotkania w trójkącie prezes NIK Marian Banaś - prezes PiS Jarosław Kaczyński - szef MSWiA a zarazem koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński, politycy Prawa i Sprawiedliwości głośno wzywają Banasia do złożenia rezygnacji. Premier Mateusz Morawiecki liczył na dymisję już w piątek, a na Mariana Banasia z pismem z dymisją w Sejmie czekała marszałek Elżbieta Witek. Prezes NIK na Wiejską nie dotarł. Z informacji dziennikarza RMF FM Mariusza Piekarskiego wynika, że Marian Banaś rzeczywiście był już o krok od dymisji. W piątek miał gotowy dokument i nawet wysłał kierowcę do Sejmu, ale zanim dojechał, Banaś zawrócił posłańca z dymisją. Plan B, plan A... Czy dziś szef NIK-u ulegnie presji partyjnych kolegów? Bardzo na to liczą. W przeciwnym razie będą zmuszeni wdrożyć plan B, o którym mówił premier Mateusz Morawiecki. "Jeśli nie będzie refleksji ze strony prezesa Banasia, to podejmiemy pewne działania legislacyjne" - mówił w piątek w RMF FM szef komitetu wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski. "Na początku przyszłego tygodnia będą podjęte kolejne działania, już legislacyjne, zastrzegam - nie wymagające zmiany konstytucji" - mówił gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Pytany przez naszego dziennikarza Marcina Zaborskiego, dlaczego PiS nie chce zmienić ustawy zasadniczej tak, żeby odwołanie prezesa NIK stało się możliwe, Sobolewski odparł: "Do zmiany konstytucji potrzeba minimum 307 posłów. Dzisiaj już były sygnały ze strony opozycji i dwie partie opozycyjne nie chciałyby się włączyć w takie działania, więc szkoda tracić czas". PiS oczekuje na dymisję Jednak przygotowanie projektu zmian w przepisach o Najwyższej Izbie Kontroli, które miałyby doprowadzić do usunięcia Banasia ze stanowiska, jest bardziej skomplikowane, niż się politykom PiS wydawało. Choć padały wcześniej deklaracje, że na początku tego tygodnia przedstawią plan B, teraz - gdy opozycja nie zamierza przyłożyć ręki do zmiany konstytucji - wicepremier Jacek Sasin mówi o sprawdzeniu, czy zwykłą ustawą można byłoby usunąć Mariana Banasia. "Czy same rozwiązania ustawowe są wystarczające do tego, żeby ewentualnie wymusić dymisję prezesa Najwyższej Izby Kontroli, tego nie wiem, tu potrzebne są opinie ekspertów konstytucyjnych" - argumentował minister Sasin. To przedłuża cały proces, dlatego politycy PiS skupiają się na wywieraniu presji. "W dalszym ciągu jesteśmy w planie A, oczekujemy na dymisję. Pani marszałek Witek - jak sama mówiła - jest dzisiaj, czeka na pana prezesa" - dodał. "To już otwarta wojna" Reporter RMF FM ustalił tymczasem, że prezes Najwyższej Izby Kontroli na razie nigdzie się nie wybiera. Jest w pracy, zwołał zebranie, podczas którego nie wspomniał współpracownikom o swojej ewentualnej dymisji. "Rzeczpospolita" twierdzi, że kartą przetargową w sprawie PiS kontra Banaś ma być kwestia finansów spółek i fundacji jego syna. Podczas czwartkowego spotkania w trójkącie Banaś- Kaczyński-Kamiński część rozmowy poświęcono synowi prezesa NIK Jakubowi Banasiowi, który od kilku lat jest właścicielem i prezesem spółek oraz fundacji mieszczących się w "aferalnej" kamienicy przy ul. Krasickiego 24 w Krakowie, należącej do Mariana Banasia. "To już otwarta wojna" - powiedział gazecie jeden z polityków PiS. Afera Mariana Banasia We wrześniu TVN w programie "Superwizjer" podał, że Marian Banaś wpisał do oświadczenia majątkowego m.in. kamienicę w Krakowie, gdzie mieścił się pensjonat oferujący pokoje na godziny, i że wynajem kamienicy o powierzchni 400 mkw. i dwóch mniejszych, miał przynosić rocznie 65,7 tys. zł dochodu. Według "Superwizjera", Banaś zaniżył w oświadczeniach dochody z wynajmu kamienicy w Krakowie, mowa była także o powiązaniach ze stręczycielami. Pod koniec września Banaś udał się na bezpłatny urlop do czasu zakończenia postępowania kontrolnego CBA w sprawie jego oświadczeń majątkowych. Szef NIK oświadczył też wówczas, że nie zarządzał pokazanym w materiale "Superwizjera" hotelem, obecnie nie jest właścicielem nieruchomości, a materiał TVN odbiera "jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia". Pozwał TVN SA i autora materiału Bertolda Kittela, żądając przeprosin, sprostowania i wpłaty na cel społeczny. Joanna Potocka