Chodzi o aferę związaną z podpisaniem umowy między PKP SA a Sensus Group na bardzo kosztowne zabezpieczenie dworców przy okazji Światowych Dni Młodzieży. CBA zatrzymało już kilka osób, a cały zarząd PKP stracił pracę. Dziennikarze dotarli do pisma wysłanego przez byłego członka zarządu PKP do CBA. Można w nim przeczytać, że Mirosław Pawłowski - były już prezes kolejowej spółki - miał pozbawić innych członków zarządu wiedzy na temat tego, co wysyła śledczym. - Decyzją Prezesa Zarządu Spółki Mirosława Pawłowskiego pozostali członkowie Zarządu zostali pozbawieni wiedzy na temat korespondencji toczącej się między CBA a Spółką. Pozostali członkowie zarządu nie mają również wpływu na treść oświadczeń składanych CBA przez Spółkę - napisano w piśmie datowanym na sierpień ubiegłego roku. Podwładni Pawłowskiego - jak czytamy - zaczęli więc podejrzewać, że prezes ukrywa coś przed CBA. Tym bardziej, że chciał od razu zwolnić wicedyrektora biura audytu, który badał nieprawidłowości przy zawieraniu umowy z Sensusem. - Obecne czynności podejmowane przez Pana Prezesa Pawłowskiego zmierzające do dyscyplinarnego zwolnienia z pracy zastępcy Dyrektora Biura Audytu, który prowadził postępowanie kontrolne w sprawie umowy z Sensus Group, bezprawne pozbawienie pozostałych członków zarządu dostępu do dokumentacji spółki, w tym faktur i korespondencji z CBA, i wpływu na treść oświadczeń składanych przez Spółkę, oświadczenia te mogą nie uwzględniać kompletnej wiedzy spółki - tak jeden z byłych już członków zarządu PKP informuje funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. O tę otwartą wojnę wewnątrz poprzedniego zarządu PKP zapytaliśmy ministra infrastruktury i budownictwa Andrzeja Adamczyka. Twierdzi, że nie ma wiedzy, by do takiego konfliktu dochodziło. Dziennikarz radia RMF FM Krzysztof Berenda informował wcześniej, że minister Adamczyk już 16 czerwca wiedział o nieprawidłowościach w PKP dotyczących zabezpieczenia dworców na Światowe Dni Młodzieży. Miał go o tym informować przynajmniej jeden z członków zarządu PKP. Oznacza to, że minister czekał niemal 20 dni z powiadomieniem Centralnego Biura Antykorupcyjnego, choć musiał to zrobić niezwłocznie. Adamczyk w rozmowie z radiem RMF FM przekonywał - choć nie zgodził się na nagranie - że pierwsze sygnały dotyczące nieprawidłowości w PKP dostał dopiero na 10 dni przed złożeniem zawiadomienia. (ph) Krzysztof Berenda