Dziesięć miliardów złotych to szacunkowe straty, jakie poniosą polscy właściciele aptek. - To rodzinne firmy, budowane dużym wysiłkiem - podkreśla prezes Związku Pracodawców Aptecznych Marcin Piskorski. - Nowe przepisy to bardzo duży cios w tych przedsiębiorców, którzy przez 27 lat, od upadku komunizmu, rozwijali ten sektor, oddali ten sektor. Oddali mu całe życie, to bardzo często dorobek ich życia - dodaje. Nowe przepisy zakładają między innymi, że apteki będą mogli prowadzić tylko farmaceuci, którzy będą mogli być właścicielami nie więcej niż czterech lokali. - Ta regulacja uderzy już w istniejące apteki - tłumaczy Piskorski. - Właściciele sieci będą mogli apteki tylko tracić, co obniży wartość już istniejących lokali - mówi. Banki nie będą chciały udzielać takim aptekom kredytów na finansowanie zaopatrzenia. Autorzy ustawy piszą we wniosku, że nowe regulacje mają służyć "monopolizacji rynku usług farmaceutycznych i przejęcia go przez duże, międzynarodowe podmioty". - To jest bardzo polski rynek - odpiera zarzuty prezes Związku Pracodawców Aptecznych. - To polscy przedsiębiorcy swoją pracowitością ten sektor postawili. Co więcej w ostatnich latach międzynarodowe firmy wycofywały się z tego rynku, bo nie wszystkie koncerny potrafią, albo chcą działać przy takich niskich marżach - wyjaśnia. W Polsce jest prawie piętnaście tysięcy aptek, ponad 90 proc. rynku należy do polskiego kapitału. 62 proc. lokali to apteki indywidualne, 38 proc. sieciowe. Sieci aptecznych jest prawie czterysta, wszystkie są polskie. Cztery największe mają ponad sto lokali, dwanaście ponad pięćdziesiąt w całym kraju. Większość sieci posiada tylko kilka, kilkanaście placów. Nowa ustawa uderzy także w pacjentów dodaje prezes Związku Pracodawców Aptecznych. - Sieci korzystają z efektu skali. Mogą wywrzeć większy nacisk na duże międzynarodowe koncerny, więc mają niższe ceny niż apteki indywidualne i większy wybór leków - tłumaczy Marcin Piskorski. (az) Grzegorz Kwolek