Robert Mazurek: Skarżyła się pani, że "Gazeta Wyborcza" zmanipulowała pani wypowiedzi. To jak to jest naprawdę? Chce pani zapraszać uczniów na film "Smoleńsk" czy nie? Anna Zalewska: Rzeczywiście "Gazeta" potrafi manipulować. Wzruszam już ramionami. Nawet dowiedziałam się, że matura będzie w grudniu, a 1 września rozpocznie się 5 września. Jeśli chodzi o film "Smoleńsk" i każdy film - to autonomiczna decyzja dyrektora i nauczycieli. Uwaga rodziców - bo o nich zapominaliśmy. Ja o nich cały czas przypominam. Tak brzmią zapisy prawne, w związku z tym to oni zdecydują. Ja tylko powiedziałam, że warto oglądnąć. Ale to jest opinia ministra czy opinia prywatna Anny Zalewskiej? - Zapytano mnie jako osoby prywatnej. Kiedy minister chce jakichś działań, to wysyła listy, pisze zalecenia albo zmienia prawo. Takich działań nie było. Ale naprawdę warto ten film obejrzeć. To porozmawiajmy o działaniach: od 1 września przyszłego roku ma nie być pierwszej klasy gimnazjum, tak? - Tak, rzeczywiście. To jest optymalny rok 2017. W 2018 są wybory samorządowe, więc nie zrobiłabym tego samorządowcom. Mają prowadzić kampanię wyborczą. A z kolei w 2019 to koniec mojej kadencji. W związku z tym to już szczególna nieodpowiedzialność: odchodzi minister, zostawia reformę, niech sama się robi. Ale na razie zostawiła pani uczniów, rodziców, a także nauczycieli z pewnym kłopotem. Bo co to oznacza, że likwidujemy, wygaszamy gimnazja? To oznacza, że 6-klasiści zostaną w siódmej klasie w tej samej podstawówce, tak? - Tak, przede wszystkim zależy nam na tym, żeby zmniejszyły się obwody i żeby dzieci zostały w tych samych budynkach. Ja myślałam, że zapracowałam na wiarygodność. Dlatego, że i 6-latki w szkole, i subwencja dla 6-latka, i brak testu po szóstej klasie, i pieniądze dla samorządowców, i arbitraż dla maturzystów, i prawie 50 proc. mniej biurokracji, i pierwsza w Polsce debata, na której cały czas mówiłam: w połowie września ustawa. Ale nie ma tej ustawy przecież. - 16 września, panie redaktorze. I mówiłam cały czas o tej dacie. Każdy używa tutaj innych sformułowań. Ja naprawdę jestem odpowiedzialna. Po debacie, którą skończyliśmy 27 czerwca powiedziałam: wakacje są po to, żeby wysłuchać czy podsumować to, co mówili wszyscy zainteresowani w edukacji.Dobrze, ale na razie decyzje żadne nie zapadły formalnie, bo ta ustawa nie jest jeszcze pokazana, mało tego nie jest jeszcze przegłosowana. To nie tylko uczniowie, ale również dyrektorzy szkół nie wiedzą, czy będą mieli więcej klas, czy nie będą więcej klas. Mój syn chodzi do szkoły podstawowej w Warszawie, chodzi na 12:50. Jeżeli dojdzie siódma klasa, czyli jeszcze jeden rocznik więcej, na którą będzie chodził? Na 15?- Dyrektorzy nie powinni być zaniepokojeni, bo każdy dyrektor otrzymał każdy list nie tylko do niego, ale do nauczycieli z informacją, przed pierwszymi radami pedagogicznymi, po pierwsze: co się wydarzy w 2016 i 2017 i jak będą wyglądać następne działania. O tym powinni poinformować rodziców i jeszcze samorządowcy otrzymali ode mnie takie listy. Rzeczywiście sytuacja w Warszawie jest dramatyczna: to pokazuje w jaki sposób zarządza się oświatą w Warszawie i generalnie w dużych miastach.Dostałem przed rozmową z panią telefon z Krakowa. W Krakowie jest to samo. Moi znajomi w Gorzowie mówią mi, że oni też nie wiedzą, na którą i gdzie będą chodziły ich dzieci.- Dlatego, pani redaktorze, że nie znają rytmu, a znają samorządowcy, tak jak powiedziałam, nauczyciele. 16 września pokazujemy ustawę, to może mówmy już, żeby uspakajać rodziców, pokazujemy ustawę, ona idzie do uzgodnień międzyresortowych i do konsultacji społecznych. Utworzymy stronę pod tytułem "reforma", po to, żeby rodzice mogli do niej zaglądać. Tam będą szczegóły, łącznie ze szczegółami rekrutacyjnymi. Do końca grudnia ustawa, mam nadzieję, bo to wysoki sejm, zostanie przegłosowana. Do końca stycznia już pojawią się sieci szkół, czyli będzie ustalone, w jaki sposób każda szkoła będzie funkcjonować. W dodatku, panie redaktorze, uwaga, jedną spec uchwałą, po to, żeby nie mnożyć demokracji. W lutym mamy zebrania rodziców i wszystko jasne.Na razie nic nie jest jasne. Pani mówi, że kiedyś będzie jasne.- Bardzo precyzyjnie ustalam daty.Na razie nie wiemy, jakim cudem te dzieci pomieszczą się w tych szkołach. Bo pani mówi, że to wina prezydentów miast i samorządów. Z punktu widzenia rodzica - wszystko jedno.- Jasne, oczywiście, ale proszę też pozwolić organom prowadzącym na to, żeby zorganizować życie uczniom.Pani Minister, a czego się te dzieci będą uczyć? Bo wy nie przygotowaliście żadnej podstawy programowej. Nie da się przełożyć prosto programu pierwszej klasy gimnazjum do klasy siódmej, bo na przykład polski czy historia, przedmioty pani bliskie, będą uczone zupełnie inaczej. One były ułożone w pewien cykl.- Mówi pan do osoby, która jest po profilu matematyczno-fizyczny i jest polonistką. I pokazuje, jak każdy ważny jest przedmiot. Reforma będzie dotyczyć pierwszej klasy, czwartej klasy i siódmej klasy tej, która będzie w 2017 roku...Świetnie moje dzieci się załapią.- ...I oczywiście będą podstawy programowe w debacie. Panie redaktorze, po cichu pracowali eksperci, którzy zajmowali się właśnie podstawą programową.Dwie rzeczy: nauczyciele boją się również tego, że będą zwalniani?- Tak. W piątek - tylko dokończę zdanie - w piątek pokazujemy grupy, które będą pracować nad podstawami programowymi. Będą pracować równolegle do ustawy. Pani minister cały czas mówi o tym, co pokażecie. Pani podaje cały czas kalendarze. Porozmawiajmy o konkretach.- Praca nad prawem rządzi się swoim prawem i swoim rytmem.Czy nauczyciele gimnazjów mają się martwić o swoją pracę?- Nie, dlatego, że zapisy ustawowe te, które szczegółowo już pokażemy, chronią miejsca pracy. To znaczy, pozwolimy, po pierwsze szkołom podstawowym nawet nie zmieniać pieczątek, będą następcami prawnymi szkoły podstawowej 6-letniej. W gimnazjach, które są w zespołach, a tych jest większość zostają dyrektorzy, nauczyciele, zmieni się szyld. W gimnazjach samodzielnych, tych jest mniej, damy pięć lat, żeby ten sam dyrektor mógł doprowadzić do utworzenia szkoły podstawowej.