Zdaniem Macierewicza, prezydent nie powinien ratyfikować Traktatu, ponieważ w projekcie konstytucji europejskiej są zapisy zmieniające znaczenie Polski w UE, różniące się od zawartych w Traktacie Akcesyjnym, który poddano pod głosowanie podczas referendum 7-8 czerwca 2003 roku. - Obywatele głosowali nad czym innym, a teraz otrzymali co innego. Zgodnie z Traktatem Akcesyjnym Polska miała 27 głosów w Radzie UE i te głosy dawały jej pozycję podobną Niemcom, Francji, Anglii i Włochom. Na skutek zmian przyjętych przez Konwent Europejski 13 czerwca te 27 głosów nie ma - praktycznie rzecz biorąc - żadnego znaczenia, a porozumienie niemiecko-francuskie jest zdolne przeprowadzić wszelkie uchwały rozstrzygające wszelkie zmiany w Unii Europejskiej - podkreślił podczas dzisiejszej konferencji prasowej Macierewicz. Przewodniczący Konwentu Europejskiego Valery Giscard d'Estaing zaproponował odejście od kompromisu nicejskiego poprzez wprowadzenie zasady podejmowania decyzji w Radzie "podwójną większością" - zwykłą większością liczby państw i większością 60 proc. ludności całej UE. Tymczasem taka podwójna większość ograniczyłaby możliwości blokowania decyzji przez 39-milionową Hiszpanię czy 38-milionową Polskę, a zwiększyłaby możliwości 81-milionowych Niemiec. Macierewicz dodał, że w projekcie konstytucji europejskiej zawarto też niekorzystne dla Polski zmiany dotyczące składu Komisji Europejskiej. - Poprzednio była mowa, że Polska, podobnie jak i inne państwa, będzie posiadała w Komisji Europejskiej swojego pełnoprawnego przedstawiciela. Tymczasem konstytucja europejska takie prawo przyznaje tylko 15 członkom Komisji, gdy pozostali pozbawieni są prawa głosu - zaznaczył Macierewicz. Prezes RKN skrytykował minister ds. europejskich Danutę Huebner, która jego zdaniem zaakceptowała wszystkie zmiany i nie zgłosiła sprzeciwu wobec niekorzystnych, zdaniem Macierewicza, rozwiązań dla naszego kraju. - Jeżeli pan prezydent ratyfikuje traktat, będzie winny sfałszowania woli narodu - uważa szef RKN.