Media we wtorek obiegła informacja o trzęsieniu ziemi w Wojsku Polskim. Według informacji Polsat News szef Sztabu Generalnego generał Rajmund Andrzejczak złożył rezygnację, a dowódca operacyjny generał Tomasz Piotrowski - wypowiedzenie stosunku służbowego. Wnioski obydwu dowódców miały wpłynąć do Kancelarii Prezydenta. Według informacji "Rzeczpospolitej" to skutek działań kierownictwa MON, którego generałowie od dłuższego czasu nie akceptowali. Konflikt miał zacząć się w maju 2023 roku, gdy Mariusz Błaszczak publicznie sformułował zarzuty pod adresem dowódcy operacyjnego i oskarżył go o zaniedbania w sprawie pocisku, który wleciał na terytorium Polski w grudniu 2022 roku. - Te dymisje, chociaż trudno spekulować, jakie były rzeczywiste powody, na pewno są związane z upolitycznieniem wojska i wykorzystywaniem go do kampanii wyborczej. Generałowie z pewnością tego nie pochwalali i nie mogli się z tym pogodzić - ocenia w rozmowie z Interią Janusz Onyszkiewicz, szef MON w latach 1992-1993 i 1997-2000. Janusz Onyszkiewicz: Nierealistyczne plany MON wobec wojska Jak dodaje były minister obrony, konflikt pomiędzy Mariuszem Błaszczakiem a dowódcami narastał od miesięcy. - Konflikt wynikał nie tylko z tego, o czym powiedziałem, ale także dotyczył dosyć rozbuchanych i nierealistycznych planów wobec Polskich Sił Zbrojnych - twierdzi Onyszkiewicz. Jak wyjaśnia, wojskowym nie podobają się zapowiedzi budowania w szybkim tempie 300-tysięcznej armii, co oznaczałoby jej potrojenie. - W naszej sytuacji demograficznej i finansowej nie ma takich możliwości kadrowych. Ta 300-tysięczna armia to nie może być armia pospolitego ruszenia, ona musi być kierowana przez kompetentnych oficerów, których się obecnie nie szkoli. To, co się robi, to budowa nowych dywizji. To jest budowa dowództw, a siła polskiej armii nie rośnie. Walczą nie dowództwa, a żołnierze - dodaje. Zmiany w wojsku. Potrzeba następców Były szef MON podkreśla, że ktoś taki jak szef Sztabu Generalnego musi być kimś "z ogromnym doświadczeniem, stażem i rozeznaniem w całej sytuacji, w jakiej znajduje się wojsko". - Dowódca operacyjny to z kolei ktoś, kto ma dowodzić Polskimi Siłami Zbrojnymi na wypadek wojny, być naczelnym dowódcą. To są dwa absolutnie kluczowe stanowiska. Nie można ich zapełnić osobami z "łapanki". Mam też nadzieję, że następcy nie będą z politycznego klucza, bo to byłaby najgorsza decyzja, jaka może być - ocenia. - W momencie, gdyby doszło teraz do konfliktu, nie ma kto dowodzić polskim wojskiem. Nawet jeżeli szybko pojawią się następcy, to nie będą jeszcze wciągnięci w te funkcje w takim stopniu, w jakim powinni być - dodaje były minister obrony. Trzęsienie ziemi w wojsku. Były szef MON przypomina o Antonim Macierewiczu Janusz Onyszkiewicz ocenia, że w obliczu wielomiesięcznych napięć na linii wojsko-MON, decyzja generałów może być zrozumiała. - Dla PiS jest to niesłychany kłopot, ponieważ prowadzi swoją kampanię pod hasłem "Bezpieczna przyszłość Polaków", tymczasem dwóch najważniejszych dowódców w Polskich Siłach Zbrojnych odchodzi. I to w sytuacji, kiedy mamy konflikt na naszej granicy - mówi były szef MON. Były minister twierdzi również, że ta sytuacja przypomina falę odejść z wojska za czasów, gdy MON kierował Antoni Macierewicz. - Ta fala odejść była wymuszona lub wynikała z dymisji. To było coś bez precedensu. Podobna fala odejść miała miejsce tylko w czasach stalinowskich - dodaje. - Według oficjalnych danych MON, dokonano wówczas wymiany na 90 proc. kierowanych stanowiskach w Sztabie Generalnym i w samym ministerstwie. To są rzeczy zupełnie niepojęte. Jak to się ma do planów budowania naszej istotnej pozycji w ramach NATO, to ja nie wiem - mówi o ministerstwie za czasów Antoniego Macierewicza. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!