W dodatku "Kobiety, Kościół, świat", wydanym w numerze gazety z datą 2-3 czerwca podkreślono: "Rewolucja seksualna obiecywała wszystkim szczęście drogą przyjemności, a cel ten wydawał się łatwy do osiągnięcia, bez żadnych kosztów, pod warunkiem, że przekroczone zostaną normy moralne, a przede wszystkim normy moralne Kościoła katolickiego". Redagująca dodatek publicystka Lucetta Scaraffia zauważyła, że w czasach rewolucji seksualnej prawie pół wieku temu Kościół był ostro atakowany, ponieważ - jak dodała - "uważany był za wroga seksu, za wroga ludzkiego szczęścia". Według autorki komentarza wolność seksualna, będąca "utopią", była jedną z przyczyn sekularyzacji krajów zachodnich. "Rewolucja seksualna pozostawiła na placu boju wielu rannych, którymi są przede wszystkim liczne osoby młode o słabej pozycji społecznej, kobiety, którym nie udaje się zrealizować marzenia o macierzyństwie, a bardziej ogólnie społeczność singlów, zmuszonych na co dzień zmagać się ze swoją samotnością" - podkreślono w watykańskim dzienniku. Na jego łamach można przeczytać, że oddzielenie seksualności i prokreacji "zamiast otworzyć przestrzenie wolności, zwłaszcza przed kobietami, okazało się przeszkodą dla macierzyństwa, do którego dąży się zbyt późno, kiedy poczęcie staje się trudne, jeśli nie niemożliwe, nawet przy zastosowaniu prokreacji wspomaganej". Scaraffia dodała, że taka sytuacja staje się "okazją dla państwa, by ingerować w życie ludzi zamiast nich decydując, czy i kiedy mają mieć dzieci, w zależności od potrzeb ekonomicznych lub politycznych". Zdaniem publicystki watykańskiego dziennika jest to porażka, nad którą nikt nie chce się zastanawiać, mimo tak poważnych konsekwencji, jak drastyczny spadek liczby urodzin i kryzys rodziny, a zatem zjawisk w jej opinii spowodowanych przez uzyskaną wolność seksualną. Stwierdza ona też, że wystarczy przeczytać Pieśń nad Pieśniami, by przekonać się, że nieprawdziwa jest powszechna opinia "przypisująca tradycji katolickiej dewocyjny lęk przed seksem". W "L'Osservatore Romano" zamieszczono wywiad z działaczką katolicką Teresą Lee z Korei Południowej, uczącą naturalnych metod regulacji urodzin, której zdaniem panuje ogromna niewiedza na ten temat. Podkreśliła, że podczas gdy 10 lat temu zgłaszały się do niej kobiety, które chciały wiedzieć, jak uniknąć ciąży stosując metody naturalne, obecnie proszą ją o pomoc te, niemogące zajść w ciążę. Lee przekonuje, że są metody, które mogą być alternatywne dla laboratoryjnego zapłodnienia. Na łamach dziennika dokonano też analizy zjawiska coraz wcześniejszej inicjacji seksualnej młodzieży, notowanego w statystykach wzrostu liczby kobiet, które mają za sobą doświadczenia seksualne z innymi kobietami, a także zdrowia seksualnego.