Dantejskie sceny, bili pięściami po twarzy, pałami masakrowali dziewczęta. Bili, kogo popadło, bezbronnych, niewinnych ludzi na ulicy. Dziewczyny uciekały przez prywatne mieszkania, ludzie chowali, bronili. Mówię Ci "krwawa niedziela". Mnóstwo ludzi pobili, pozabierali legitymacje i indeksy. Dziewczyny mdlały, piekło, jakaś babka z prawa podobno zmarła... Studenci zbiegli na stopnie kościoła św. Krzyża i krzyczeli pachoły, gestapo, mordercy, łapanka. Milicja na schody do kościoła, tłuką i piorą na lewo i prawo, po głowach, żebrach, plecach, gdzie popadło. Dużo pracowników naukowych tajniacy pobili. (...) To straszne, że aż trudno uwierzyć, makabra, dostać w biały dzień pięścią w twarz albo pałą od takiego łajdaka. Wieczorem demonstracja studentów, do których przyłączyli się ludzie poszła pod "Życie Warszawy" - krzyczeli "opublikujcie o bandytach". Dziś w "Życiu Warszawy" artykuł - chuligańskie wybryki!!!! (...) Nie piszę więcej i tak nie wiem, czy ten list dojdzie". Czy ten list dotarł do adresata - nie wiemy. Po sfotografowaniu mógł na powrót trafić do skrzynki pocztowej. Mógł też zostać skonfiskowany. Z masy korespondencji wyłowili go funkcjonariusze Wydziału W Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej, którzy razem z kolegami w całym kraju przeglądali rocznie 5-6 mln listów i przesyłek. Tylko 9 marca między godz. 14.00 a 17.30, odnaleźli 124 dokumenty zawierające relacje z przebiegu wydarzeń na Uniwersytecie Warszawskim. Autorami 110 listów byli studenci, z których 33 - jak przypuszczano - wzięło bezpośredni udział w proteście. Wśród 5630 listów przeczytanych 10 marca 396 zawierało informacje, komentarze bądź ulotki związane z wydarzeniami. Plonem pracy cenzorów były sprawozdania z nagłówkiem "Tajne spec. znaczenia" zawierające fragmenty korespondencji. Satyrzą Żydów Po zawieszeniu przedstawienia "Dziadów" w Teatrze Narodowym w Warszawie, 29 lutego na znak protestu zebrał się w trybie nadzwyczajnym warszawski oddział Związku Literatów Polskich. "Byłem obecny na tym słynnym posiedzeniu literackim - pisał jeden z autorów listów przechwyconych przez Wydział W. - Pierwszy raz w Polsce powojennej na jawnym zebraniu widziałem tajne głosowanie, w którym rząd został potępiony tak wielką przewagą głosów. Wyobrażam sobie, jak by to wyglądało, gdyby u nas doszło do jakiegoś referendum, jak np. we Francji. Marny widok. Partia chyba nigdy dobrowolnie czegoś takiego nie zaryzykuje".