Takie informacje rano z ministerstwa dostał przewodniczący Krajowej Rady Transplantacyjnej prof. Piotr Kaliciński. Resort zapewnił go, że już od 1 stycznia preparaty, o które się upominał, wrócą na listę refundacyjną. Najważniejsze, że pacjenci po przeszczepie znów będą mogli opuścić szpital i przyjmować Valcyte, preparat przeciwko chorobie cytomegalowirusowej w domu a nie spędzać kolejne tygodnie w szpitalu. To jest jedyny lek, który możemy podawać doustnie. Dzięki temu pacjent może iść do domu i brać ten lek. Alternatywą jest trzymanie pacjenta w szpitalu i podawanie mu dwa, trzy razy dziennie leku dożylnie - tłumaczy prof. Kaliciński. Tu nie ma konkurencji na rynku, nie ma leku generycznego ani innego leku, który moglibyśmy zamienić. To jest sytuacja: albo jest lek, albo go nie ma - podkreśla. Kierownik Kliniki Chirurgii Dziecięcej i Transplantacji Narządów Centrum Zdrowia Dziecka dodaje, że na lek bez refundacji stać byłoby jedynie najbogatszych pacjentów. Mówimy o cenach sięgających kilku tysięcy złotych. - Bez wątpienia bez zmiany decyzji MZ mielibyśmy więcej zakażeń wirusem cytomegalii, które bywają zagrożeniem dla życia - uważa prof. Kaliciński. Na listę refundacyjną mają też wrócić leki immunosupresyjne, chroniące pacjenta przed odrzuceniem przeszczepu. Dobrze, że resort słucha. To był dla mnie miły poranek, gdy zadzwonił minister Włodarczyk z taką informacją - mówi prof. Kaliciński. Liczy, że resort zdrowia uwzględni też sugestie konsultantów innych dziedzin medycyny.