Rośnie napięcie między instytucjami unijnymi a polskim rządem. Komisja Europejska zagroziła rozpoczęciem procedury o naruszenie prawa UE, jeśli Polska, Węgry i Austria do czerwca nie przystąpią do relokacji uchodźców. We wtorek komisarz ds. migracji Dimitris Avramopoulos wezwał te trzy kraje do spełnienia zobowiązań. Dodał, że to jedyne państwa członkowskie, które nie przyjęły ani jednego migranta. Komisji Europejskiej szybko odpowiedziała premier Beata Szydło, która zachowuje twarde stanowisko: "Mówimy bardzo jasno: nie ma zgody polskiego rządu na to, aby przymusowo były narzucone jakiekolwiek kwoty uchodźców". W środę do sprawy odniósł się Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej: "Jeśli polski rząd będzie zdecydowany, właściwie jako jeden z dwóch, trzech w Europie, nie uczestniczyć w tym solidarnym poddziale obowiązków w sprawie uchodźców - to ma do tego, może nie prawo, bo mówimy tu o prawie europejskim, ale pewne argumenty, i jestem w stanie je zrozumieć - będzie się to wiązało nieuchronnie z pewnymi konsekwencjami. Takie są zasady w Europie". - Obydwie strony idą na zwarcie. Zobaczymy, kto będzie bardziej zdeterminowany, kto będzie miał większe możliwości i wsparcie od innych podmiotów. Sytuacja jest dynamiczna i w zasadzie niemożliwa do przewidzenia. To kompletnie nowy temat. Nie ma żadnego doświadczenia, żadnych przesłanek. Jesteśmy w nowej sytuacji i możemy to tylko obserwować - komentuje tę sprawę dla Interii dr Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Każda strona liczy, że druga ustąpi. Zazwyczaj w takich sytuacjach osiągano kompromis, ale tutaj nie widać do tego pola. Obie strony usztywniają stanowiska. Czasami jest to tylko gra na uzyskanie mocniejszej pozycji przed negocjacjami. Miejmy nadzieję, że tak będzie tym razem i obie strony się spotkają. Jedni i drudzy chcą z tego wyjść z twarzą - przekonuje Flis. Obie strony mają wiele do ugrania. Wizerunek polskiego rządu jest w Europie nadszarpnięty od czasu pamiętnego wystawienia Jacka Saryusz-Wolskiego jako kandydata na szefa RE. Donald Tusk wygrał zdecydowanie - 27 do 1. Czy elastyczność w kwestii uchodźców pozwoliłaby ocieplić wizerunek polskiego rządu w Europie? - Na pewno byłby to krok, który rozładowałby napięcie. Występuje tu też obawa, że jeśli ktoś raz złamie zapisy unijne, to później będzie łamał je regularnie. Z drugiej strony problemy Włochów i Greków są całkowicie realne. Wydaje się, że czekanie z obu stron nie jest najlepszą strategią - podkreśla Flis. Komisarz KE zaapelował do Polski, Węgier i Austrii, by jak najszybciej zaczęły relokację uchodźców. Dodał, że KE daje tym krajom czas do czerwca, a później rozpocznie procedury o naruszeniu prawa UE. Austriacki minister spraw wewnętrznych już zapewnił, że jego kraj szybko rozpocznie relokację uchodźców. Twarde stanowisko w tej kwestii utrzymują natomiast rządy polski i węgierski.Łukasz Szpyrka