Odtworzono pacyfikację strajku, do której doszło w nocy z 14 na 15 grudnia 1981 r. w ówczesnej stoczni im. Adolfa Warskiego. Wtedy na teren zakładu weszło wojsko z milicją i brutalnie spacyfikowało strajk. Sobotnia rekonstrukcja tych wydarzeń odbyła się w ramach obchodów 30. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Rekonstrukcja odbyła się przed bramą szczecińskiej stoczni. Pod bramę, od strony miasta przyjechały oryginalne, używane w latach 80. "milicyjne suki" i "gaziki", wyskoczyli z nich uczestnicy rekonstrukcji udający żołnierzy i milicjantów. Przez megafony wzywano robotników do przerwania strajku i opuszczenia zakładu. Osoby przebrane za stoczniowców odpowiedziały: "nie oddamy stoczni", "orła WRON-a nie pokona" i "nie strzelaj do Polaka". Wtedy na teren stoczni poleciały m.in. świece dymne. Tak jak trzydzieści lat temu, czołg stojący przed stocznią ruszył i taranując bramę wdarł się na teren zakładu, za nim ruszyli milicjanci i żołnierze, którzy starli się ze stoczniowcami. Rekonstruktorzy odtworzyli też bicie milicyjnymi pałkami i wywiezienie stoczniowców "milicyjną nyską". Wojciech Gaweł z Grupy Rekonstrukcji Historycznej Milicji Obywatelskiej, uważa że inscenizacje historyczne są potrzebne, szczególnie młodym ludziom, bo oni muszą wiedzieć co się wydarzyło 13 grudnia 1981 r. Rekonstrukcje pozwalają "zobaczyć" historię, przez co staje się ona bliższa. Podczas sobotniego pokazu stoczniową bramę staranował czołg T-55, ten sam typ czołgu, który brał udział w pacyfikacji zakładu w 1981 r. W stoczniowców i milicjantów wcielili się oprócz członków grupy milicyjnej również pasjonaci historii z Drużyny Grodu Trzygłowa, studenci Uniwersytetu Szczecińskiego oraz uczniowie szczecińskich szkół średnich. W Szczecinie Międzyzakładowy Komitet Strajkowy powstał 13 grudnia 1981 r. na wieść o wprowadzeniu stanu wojennego i tego dnia proklamował strajk generalny na Pomorzu Zachodnim. Wieczorem 14 grudnia transportery opancerzone, czołgi oraz oddziały wojska i ZOMO otoczyły stocznię Warskiego. Od strony portu podpłynęły barki desantowe. Akcją dowodził ówczesny dowódca 12. Dywizji Zmechanizowanej płk. Henryk Szumski. Strajkujący zostali oblani wodą z armatek wodnych mimo dużego mrozu, a następnie czołgi staranowały bramy stoczni. Członków MKS-u i innych strajkujących wyprowadzono do "suk". Samochody nie mogły jednak ruszyć z miejsca, ponieważ stoczniowcy kładli się na pokrytej śniegiem ziemi tworząc "żywy dywan". Do aresztu MO trafiło kilkadziesiąt osób. Za udział w strajku zwolniono ze stoczni ponad 1000 osób.