Prof. Gil pytany o to, dlaczego spór wokół reformy sądownictwa wywołuje tyle emocji, stwierdził: "On dotyczy materii podstawowej, materii, która jest immanentną cechą naszego społeczeństwa, czyli poczucia sprawiedliwości. Mówimy tutaj o sytuacji, kiedy pewna grupa społeczna uzurpuje sobie prawo do bycia wyznacznikiem nowego kodeksu moralnego, nowej etyki". W jego ocenie "już nie mówimy tutaj o sprawiedliwości, a o tym, jak mamy jako społeczeństwo żyć". Politolog podkreślił, że "dzisiaj państwo w ogóle ingeruje w życie każdego z nas, a sądownictwo jest emanacją tego państwa". Jak ocenił: "Sędziowie mają ogromną władzę, mogą zniszczyć każdego z nas w majestacie prawa i nie ponieść za to żadnej odpowiedzialności". "Wydaje mi się, że ta reforma służy temu, by chociaż trochę ograniczyć tę wszechwładzę, brak odpowiedzialności i chociaż trochę przywrócić sądownictwo obywatelom" - powiedział. Politolog uważa, że istotą reformy nie są zmiany techniczne związane z wyborem czy kontrolą, ale to kim ma w społeczeństwie być sędzia. "Czy ma być kimś zupełnie wyabstrahowanym ze społeczeństwa, który nie rozumie tego społeczeństwa, wręcz przeciwnie, boi się go wręcz? Czy ma być tym, kto sprawiedliwe w ramach prawa rozsądza jak najlepiej potrafi jakiś problem prawny" - rozważał Gil. Obecna sytuację ocenił następująco: "To, co niektóre środowiska sędziowskie pokazują, świadczy o tym, że oni nie rozumieją świata w jakim przyszło im żyć, nie rozumieją tego, że zwykli ludzie, zwykli obywatele mają już tego dosyć i nie rozumieją tego, że przyszła siła polityczna, która choć trochę, w jakimś zakresie, usiłuje przywrócić pewną normalność".