Na temat zaangażowania się w referendum - inicjatywy prezydenta Bronisława Komorowskiego, zgłoszonej po pierwszej turze wyborów prezydenckich - rozmawiał we wtorek wieczorem klub PO na wyjazdowym posiedzeniu w podwarszawskiej Jachrance. W referendum, które odbędzie się 6 września, Polacy odpowiedzą na trzy pytania, dotyczące wprowadzenia JOW-ów w wyborach do Sejmu, likwidacji finansowania partii politycznych z budżetu państwa oraz ustanowienia zasady rozstrzygania przez urzędy skarbowe wątpliwości na rzecz podatnika. Schetyna popiera referendum Z relacji uczestników posiedzenia klubu PO wynika, że było wiele głosów wzywających do aktywnego włączenia się w kampanię referendalną - mieli zachęcać do tego m.in. uchodzący za liderów dwóch głównych frakcji w partii: szef MSZ Grzegorz Schetyna oraz wiceszef Platformy Cezary Grabarczyk. "Grzegorz bardzo wyraźnie mówił, że trzeba wejść w to referendum, trzeba je mocno poprzeć" - powiedział PAP jeden z posłów. Grabarczyk wyraził z kolei w Jachrance pogląd, że jesienne wybory będą miały de facto dwie tury - drugą będzie głosowanie do Sejmu i Senatu, ale pierwszą właśnie referendum, co - jak mówił - może być szansą na mobilizację elektoratu przez Platformę. Inni politycy PO, z którymi rozmawiała PAP, podkreślają, że jednomandatowe okręgi i likwidacja subwencji budżetowej dla partii to część programu PO. "Propozycja wprowadzenia JOW leży u podstaw powstania Platformy Obywatelskiej. O JOW-ach mówili Donald Tusk, Andrzej Olechowski i Maciej Płażyński podczas spotkania w Hali Olivii, które dało początek PO. To nasz program i powinniśmy wziąć aktywny udział w popieraniu projektu referendum i nawoływaniu aby pójść głosowania na tak" - powiedział lider kujawsko-pomorskiej PO Tomasz Lenz. On również jest zdania, że wrześniowe głosowanie będzie wstępem do wyborów parlamentarnych. "Po referendum będzie 6-7 tygodni do wyborów, więc ono rozpocznie kampanię wyborczą" - dodał polityk. Konstytucja Platformy Obywatelskiej Poseł Mariusz Witczak zagadnienia ujęte w referendum nazywa "konstytucją Platformy Obywatelskiej". "Nieprawdą jest, że przez ostatnie lata nic nie robiliśmy, żeby wprowadzić je w życie. Robiliśmy, ale nie zawsze inni nam w tym pomagali. Wprowadziliśmy JOW-y do Senatu i w samorządzie. Nieuczciwe jest ze strony Pawła Kukiza, że próbuje robić z nas oszustów" - ocenił Witczak. Odnosząc się do często podnoszonych przez Kukiza zarzutów o "zmieleniu" 750 tysięcy podpisów pod inicjatywą PO z 2004 roku "Powiedz 4 razy TAK dla Polski", która obejmowała m.in. wprowadzenie JOW-ów do Sejmu, polityk Platformy zwrócił uwagę, że w tamtym czasie najwięcej głosów w parlamencie miał przeciwny tym zmianom SLD. "Co mieliśmy zrobić z tą inicjatywą, kiedy wraz z końcem kadencji 2001-2005 objęła ją dyskontynuacja i nie mogliśmy wykorzystać już zebranych wcześniej podpisów?" - pytał Witczak. "Później przegraliśmy wybory parlamentarne i do władzy doszedł przeciwny JOW-om PiS. Kiedy wygraliśmy wybory 2007 roku, to otworzyliśmy m.in. dyskusję na temat likwidacji finansowania partii, ale tutaj również nie znaleźliśmy poparcia u pozostałych klubów, łącznie z naszym koalicjantem, PSL" - dodał poseł PO. Jego zdaniem, to dobrze, że obecnie nastał sprzyjający klimat dla jednomandatowych okręgów wyborczych. "Jest większa presja na to, żeby je wprowadzić, bo przecież JOW-y popierają nie tylko wyborcy Pawła Kukiza. Byłoby więc grzechem, gdybyśmy pozwolili sobie odebrać programowo i politycznie to, co nasze" - zaznaczył Witczak. W styczniu 2005 roku Platforma złożyła w Sejmie wniosek o przeprowadzenie ogólnopolskiego referendum pod hasłem "Powiedz 4 razy TAK dla Polski". Chodziło o likwidację Senatu, zmniejszenie liczby posłów o połowę (do 230), jednomandatowe okręgi w wyborach do Sejmu oraz zniesienie immunitetu parlamentarnego. Sejm nigdy nie zajął się jednak propozycją Platformy. W 2012 r., nawiązując do zniszczenia podpisów pod inicjatywą "4 razy tak", Kukiz powołał ruch "zmieleni.pl", który ponownie upomniał się o wprowadzenie JOW-ów. Do tej pory jest to główny postulat w jego działalności politycznej. W ostatnich dniach muzyk, który planuje start do Sejmu, zapowiedział, że włączy się w akcję referendalną. W poniedziałek podczas koncertu w Jarocinie zadeklarował nawet, że jeśli uda się wprowadzić JOW-y w wyborach do Sejmu, to zakończy działalność polityczną. "Nie będę tworzyć żadnych durnych struktur. Zaraz się pojawią cwaniacy itd. Wybierzemy sobie własnych posłów z JOW-ów - takich, którzy będą odpowiedzialni przed nami, a nie wodzami partyjnymi. I tyle, i cała filozofia. I to jest cała moja polityka. A jak to zrobimy, to mam w d... tę politykę i wracam tylko i wyłącznie na scenę" - mówił Kukiz, który w I turze wyborów prezydenckich otrzymał 20,80 proc. głosów. Dobre rozwiązanie dla Polski? Nieoficjalnie niektórzy politycy PO wyrażają jednak szereg wątpliwości, czy jednomandatowe okręgi wyborcze są dobrym rozwiązaniem dla Polski. Wiążą się one przede wszystkim z faktem, że JOW-y premiują silne ugrupowania, z najwyższym poparciem społecznym. "JOW-y wprowadzają stabilizację - kto wygra wybory, ten będzie rządził, będzie miał święty spokój, natomiast nie wydaje mi się, żeby to było potrzebne ze względu na to, że mamy społeczeństwo jednak bardzo zróżnicowane jeżeli chodzi o poglądy, w związku z tym parlament powinien być wielopartyjny, żeby te nurty znalazły swoją reprezentację" - uważa jeden z czołowych posłów Platformy. Inny z parlamentarzystów obawia się z kolei, że przy wzroście notowań PiS, ugrupowanie to mogłoby zdobyć miażdżącą większość w parlamencie. "Za kilka lat, przy wzroście gospodarczym, może się okazać, że to PiS będzie spijał śmietankę i weźmie parlament w stu procentach" - powiedział rozmówca PAP. Zdaniem znanego stołecznego polityka Platformy, w dyskusji na temat jednomandatowych okręgów wyborczych, trzeba wziąć pod uwagę nie doświadczenia ugruntowanych demokracji, takich jak Wielka Brytania czy USA, ale naszych wschodnich sąsiadów. "Dzięki JOW-om na Ukrainie ogromny wpływ na tamtejszą politykę zyskali oligarchowie, których stać na to, by wyłożyć ogromne pieniądze na kampanię i dzięki temu dostać się do parlamentu" - zaznaczył rozmówca PAP. "Mleko się wylało - nie możemy teraz powiedzieć, że jesteśmy przeciwko JOW-om, bo mieliśmy to kiedyś na sztandarach, więc oczywiście trzeba mówić, że popieramy referendum, ale jednocześnie trzymać kciuki za to, żeby ono nie wyszło" - dodał poseł, który wyrażał obawy o ewentualną dominację PiS na Wiejskiej Zgodnie z art. 125 konstytucji, wynik referendum ogólnokrajowego jest wiążący jeżeli wzięło w nim udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania. Na mocy obowiązywania obecnej ustawy zasadniczej w Polsce przeprowadzono do tej pory tylko jedno referendum, dotyczące przystąpienia do Unii Europejskiej. Zagłosowało w nim 58,85 proc. uprawnionych, z czego 77,45 proc. powiedziało "tak" akcesji Polski do UE. Marta Rawicz