- Ratownicy pomagają górnikom wydostać się z chodnika, wkrótce powinni wyjechać na powierzchnię. Z relacji wynika, że górnicy są zdrowi, wychodzą o własnych siłach - powiedziała rzeczniczka Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego (CSRG) w Bytomiu, Monika Konwerska. Na miejscu górników zbada lekarz. Potem prawdopodobnie pojadą na badania do szpitala. Aby dotrzeć do zasypanych, ratownicy musieli przejść ok. 11 metrów rumowiska prawie 250 m pod ziemią. Niemal od początku akcji z górnikami był kontakt. Do strefy zawału tłoczono sprężone powietrze, pracownikom podawano też wodę i jedzenie. Pracownicy byli uwięzieni od 16.40 w poniedziałek, kiedy nastąpił zawał w chodniku drążonym prawie 250 m pod ziemią. W strefie zagrożenia było 10 górników, czterem udało się uciec. Zawał objął ok. 11 m chodnika. Na miejscu przez całą noc pracowały zastępy ze stacji ratownictwa górniczego: okręgowej w Zabrzu i centralnej w Bytomiu. Jest m.in. tzw. pogotowie zawałowe, dysponujące specjalistycznym sprzętem. Dzisiaj, w czasie trwania akcji ratowniczej, na powierzchni zmarł nadsztygar z kopalni. Prawdopodobnie doznał zawału serca z powodu emocji związanych z wypadkiem. Przyczyny zawału w kopalni nie są na razie znane. Wykluczono wcześniejszy wstrząs górotworu. W tym rejonie, gdzie eksploatacja górnicza prowadzona jest od bardzo wielu lat, występuje wiele zaszłości eksploatacyjnych, które w połączeniu z warunkami tektonicznymi mogły przyczynić się do zawału. Okoliczności wypadku zbadają organa nadzoru górniczego. Siltech jest niewielką, pierwszą w Polsce prywatną kopalnią węgla kamiennego. Zakład powstał wykorzystując część infrastruktury zlikwidowanej wcześniej kopalni Pstrowski w Zabrzu. Firma ruszyła z wydobyciem węgla w połowie 2002 r. W odniesieniu do innych śląskich kopalń to bardzo mała firma - jak podawano wcześniej, wydobywa ponad 200 tys. ton węgla rocznie i zatrudnia ponad 200 osób, wielokrotnie mniej od średnich kopalń.