Ratowała innych, teraz sama prosi o pomoc. Lekarka SOR walczy o życie!
55-letnia pani Dorota, od 30 lat związana z niesieniem pomocy pacjentom, teraz sama zmaga się z poważną chorobą. Glejak wielopostaciowy w IV stopniu złośliwości to wróg, z jakim przyszło jej się dziś zmierzyć. Rodzina i przyjaciele lekarki proszą o pomoc.

Fundacja SiePomaga zamieściła prośbę o pomoc finansową na leczenie pani Doroty. Jak czytamy, 55-letnia lekarka dowiedziała się o chorobie na początku lipca.
"Mam 55 lat, dopiero 55 lat... Mam też dwie wspaniałe córki, pracę, w której jestem potrzebna, pasje i plany na przyszłość. Kocham podróże, nasze Bieszczady, zwierzęta, jestem ogromną fanką zespołu Kult, jeżdżę na większość koncertów! Cały czas w biegu, w ruchu, zawsze niezależna, nie wiem, co to nuda. Ostatnie lata spędziłam pracując w szpitalu św. Łukasza w Tarnowie na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, wcześniej przez ponad 25 lat leczyłam pacjentów szpitala w Tuchowie. W tym roku miałam obchodzić okrągłą, 30 rocznicę pracy w zawodzie lekarskim. Niestety, życie postanowiło napisać mi inny scenariusz..." - pisze pani Dorota.
Kobieta dowiedziała się o chorobie przypadkowo. Koleżanka zauważyła u niej opadający kącik ust i powiązała ten objaw z bólami głowy, na jakie pani Dorota ostatnio się skarżyła. Badania potwierdziły obawy. Guz wycięto niemal natychmiast, jednak podczas operacji okazało się, że to glejak wielopostaciowy IV stopnia (GBM IV).
"Najgorszy z możliwych, niezwykle niebezpieczny... Podczas operacji usunięto ok. 98% guza, reszty nie udało się bezpiecznie wyciąć. Niestety, taki glejak zawsze odrasta, nawet usunięty w całości. Za każdym razem coraz bardziej agresywny, to śmiertelne zagrożenie, życie na tykającej bombie. Jest jednak nadzieja!" - czytamy.
Szansą dla pani Doroty jest terapia OPTUNE. To specjalne urządzenie, które trzeba nieustannie mieć przy sobie. Diody umieszczone na głowie wytwarzają pole, które sprawia, że komórki rakowe się nie dzielą. W przypadku złośliwego glejaka to największa nadzieja na przeżycie. Niestety, jest też horrendalnie droga.
Koszt urządzenia to ponad pół miliona złotych.
"Nie mamy takich oszczędności, nie jesteśmy w stanie zdobyć tak wielkich pieniędzy. Dlatego bardzo proszę o pomoc. Proszę o szansę, bym zdążyła zebrać środki na ratowanie swojego życia... Bym mogła jeszcze kiedyś ratować innych" - pisze 55-latka.