Według mec. Pszczółkowskiego, komisja Jerzego Millera powstała bez podstawy prawnej. Jego zdaniem w kwietniu 2010 roku rozporządzenie ministra obrony nie przewidywało takiej sytuacji, jak powołanie komisji do zbadania wypadku "samolotu państwowego" poza granicami kraju. Byłoby to możliwe tylko, jeśli mielibyśmy stosowną umowę z Rosją. Dlatego jak mówi mec. Pszczółkowski, powołanie komisji ministra Millera "nie znajduje podstaw w ówczesnym porządku prawnym". Równie dobrze my, panie redaktorze, byśmy mogli sobie taką we dwójkę powołać - powiedział Pszczółkowski w rozmowie z naszym dziennikarzem Mariuszem Piekarskim. Celem wniosku prawie 1,5 roku po zakończeniu prac komisji Millera jest unieważnienie raportu komisji. Mecenas Piotr Pszczółkowski nie liczy na uchylenie przez ministra obrony Piotra Siemoniaka decyzji poprzednika ministra Bogdana Klicha o powołaniu komisji. Ale odmowa otworzy drogę sądową. Będziemy się odwoływał do Sądu Administracyjnego - przyznał Pszczółkowski. Mecenas chce, żeby to sąd rozstrzygnął, czy komisja Millera powstała zgodnie z prawem, a więc czy jej ustalenie są obowiązujące. Raport Millera wskazywał na nieprawidłowości obu stron Ogłoszony pod koniec lipca 2011 roku raport komisji Millera wskazuje liczne nieprawidłowości - po stronie polskiej, jak i rosyjskiej, które przyczyniły się do katastrofy smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r. Za jeden z wielu czynników mających wpływ na zdarzenie komisja uznała nieprawidłowe szkolenia lotnicze w 36. splt. Komisja uznała też za niedostateczne przygotowanie załogi i jej wiedzę o funkcjonowaniu systemów samolotu oraz ich ograniczeniach. Wskazała też na nieprawidłowy dobór załogi i nieskuteczny nadzór Dowództwa Sił Powietrznych nad szkoleniem w 36. specpułku.