to, że w raporcie "wymieniono nazwiska obecnych współpracowników obecnych służb specjalnych". Jako niedopuszczalne określił podanie nazwisk dziennikarzy, którzy na potrzeby służb piszą "wyjątkowo cenne analizy". "Pytam - czym ci ludzie złamali prawo?" - mówił Zemke na piątkowej konferencji prasowej w Sejmie. Zemke ocenił, że raport jest jednostronny, ponieważ jego zawartości nie skonfrontowano z wiedzą b. szefów WSI. W opinii polityka SLD, raport jest ahistoryczny, bo "miesza się w nim dosyć dowolnie bardzo różne lata: 60, 70, 80, 90 i po 2000 r.", ale punktem odniesienia do "owych analiz jest prawo obowiązujące dziś". Zemke uważa, że raport "czasem poraża skalą manipulacji i tendencyjności". Jako przykład podał informację, że wojskowe służby w 1989 r znalazły się w fatalnej sytuacji, a ponad 2 tys. ich współpracowników było ulokowanych w różnych instytucjach państwowych, centralach handlu zagranicznego itd. Można odnieść wrażenie - mówił Zemke - że tylu ich było w 1989 r. Ale - dodał - jak się przeczyta załączniki raportu, to wychodzi na to, że zaliczono do nich współpracowników np. z organizacji młodzieżowej ZMS. Tymczasem - podkreślił polityk SLD - ZMS przestał istnieć w 1976 r.