Do katastrofy śmigłowca transportującego turystów w Kirgistanie doszło 9 lipca. Maszyna leciała do bazy w okolicach szczytów Khan Tengri i Pik Pobiedy na pograniczu Kirgistanu i Chin. Był to regularny lot organizowany przez kirgiską agencję turystyczną Ak-Sai Travel. Oficjalną przyczyną wypadku były złe warunki pogodowe, jednak zdaniem świadków katastrofy, maszyna rozbiła się przez błąd pilota. W trakcie lądowania helikopter odbił się od lądowiska i stracił równowagę. Pilot próbował podnieść maszynę, ale zahaczył o skały, a maszyna spadła do niecki polodowcowej i rozbiła się. Na pokładzie było czworo Polaków. Wszyscy przeżyli, ale 37-letnia Anna doznała poważnych obrażeń kręgosłupa, m.in. złamania w odcinku szyjnym i piersiowym wraz z uszkodzeniem rdzenia kręgowego. Była sparaliżowana od klatki piersiowej w dół. Polka była ubezpieczona, jednak pobyt na oddziale intensywnej terapii w kirgiskim szpitalu oraz próba operacji, wymagająca sprowadzenia rosyjskich specjalistów, sprawiła, że suma przeznaczona na koszty leczenia i transportu wyczerpały się. Kwota, jaka była potrzebna na sprowadzenie jej do kraju, wynosiła 255 tys. zł. Internautom udało się jednak zgromadzić o wiele więcej - ponad 319 tys. zł. Polka wylądowała w kraju 20 sierpnia. Została przetransportowana 10. Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką w Bydgoszczy. "Brak nam słów. Naprawdę. Kilkadziesiąt godzin po podwyższeniu sumy zbiórki o prawie 130 tysięcy złotych cała kwota była już zebrana! Dziękujemy Wam z całego serca!" - napisali bliscy 37-latki na stronie zbiórki. Jak dodali, stan kobiety jest nadal ciężki.