- Ten rajd nie jest wyczynem, ma być relaksem. Trzeba pokazać światu radość z tego, że żyjemy. Jednocześnie mamy do spłacenia dług. Jeśli każdemu z nas uda się namówić kogoś, kto zdecyduje się na przekazanie organów, lepszej spłaty tego długu nie będzie - mówił w piątek przed wyjazdem z Zabrza Jan Staluch, który z przeszczepionym sercem żyje od pięciu lat. Pierwszego dnia uczestnicy rajdu przejadą trasę ok. 60 km z Zabrza do Olkusza. W piątek rano wyruszyli sprzed Śląskiego Centrum Chorób Serca (ŚCCS) w Zabrzu, gdzie wszyscy byli operowani. W drodze towarzyszą im dwie furgonetki z zabezpieczeniem technicznym i nagłośnieniem oraz niewielki autobus, którym podróżuje m.in. ekipa lekarska. Po drodze, w Dąbrowie Górniczej, wezmą udział w happeningu poświęconym transplantologii. Drugiego dnia rowerzyści przejadą pozostałe ok. 40 km do Krakowa. Tam przenocują i następnego dnia, w niedzielę, wezmą udział we współorganizowanych przez Fundację Anny Dymnej "Mimo Wszystko" Ogólnopolskich Dniach Integracji. Podczas imprezy odbędzie się m.in. finał Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, w którym biorą udział osoby niepełnosprawne. Rowerzyści jadą do Krakowa ze swoją piosenką, zatytułowaną "Drugie serce". Członkowie Stowarzyszenia Transplantacji Serca podkreślają, że po zawałach, po ciężkich operacjach, chorzy często łamią się psychicznie, tracąc wiarę w powrót do normalnego życia. - 75 proc. powodzenia transplantacji to psychika. To ważne, że organizujemy się, że jedziemy razem, bo rozumiemy się i wiemy czego nam potrzeba - mówili w piątek uczestnicy rajdu. Wskazywali, że uczestnictwem w rajdzie chcą m.in. zamanifestować swoją sprawność. Według Stalucha, wielu członków stowarzyszenia, opowiadając o poszukiwaniach pracy wskazuje, że gdy pracodawca dowiaduje się, że są po transplantacji, nagle zmienia ton rozmowy, aby w końcu odmówić zatrudnienia. Dlatego tak wielu z nich utrzymuje się tylko z renty. - Jadąc w zeszłym roku na rowerach do Częstochowy, a teraz do Krakowa, pokazujecie państwo, że nie jesteście niepełnosprawni. Dajecie nadzieję wielu ciężko chorym, mobilizując ich w wierze, że przeżyją. Mobilizujecie też lekarzy, od których zależy transplantacja, że każdego dnia trzeba robić więcej - i tak się dzieje - mówił żegnając uczestników rajdu szef ŚCCS, prof. Marian Zembala. Podkreślił, że po kilku miesiącach zapaści, sytuacja w transplantologii powoli poprawia się. - Transplantacje szpiku idą bardzo dobrze, podobnie transplantacje wątroby. Cieszą nas transplantacje płuc, które mocno ruszyły i ratujemy ludzi, nie mówiąc już o transplantacjach nerek i serca - mówił Zembala. Podkreślił również zasługę mediów, które po niedawnych konfliktach wokół transplantologii, wsparły jej główną ideę. - Ten rok jest swoistym mementum dla wszystkich. (...) Wydaje mi się, że z tego konfliktu wszyscy wyciągnęli wnioski, wśród nich ten najważniejszy - żeby ratować chorych - ocenił transplantolog. Organizatorami rajdu rowerowego do Krakowa są Śląskie Centrum Chorób Serca i Stowarzyszenie Transplantacji Serca - zrzeszające ok. 250 osób po transplantacji, a także ludzi, którzy oczekują na przeszczep lub chcą działać na rzecz rozwoju transplantologii w Polsce. W zeszłym roku rowerzyści pojechali na Jasną Górę - aby podziękować tym, którzy odchodząc przekazali swoje życie innym.